Nie spodziewałam się zbyt wiele, kiedy w drogerii wrzucałam do koszyka Balsam do ust "Zmysłowa wiśnia" Bielendy. Pamiętam jak dzisiaj ten dzień - wbiegam do Rossmanna, mając dosłownie trzy-cztery minuty na wybór i zakup produktu, który nawilży moje usta i jednocześnie nada im kolor. Sytuacja podbramkowa, więc i ten balsam potraktowałam jako ostatnią deskę ratunku, nie spodziewając się, iż będę go poza tym jednym jedynym razem używać. W końcu jednak na stałe zagościł w mojej torebce, chciałam bowiem wyrobić sobie o nim porządną opinię, tak, aby móc go z czystym sumieniem polecić bądź odradzić. Właśnie nadszedł czas na jej wyrażenie - zapraszam do lektury :)
Bielenda, Balsam do ust "Zmysłowa wiśnia"
Gdzie? Hebe, Superpharm, Rossmann | Za ile? 7zł
OPAKOWANIE
Tubka o pojemności 10 g. Wygodne i higieniczne rozwiązanie, niestety z estetyką trochę gorzej, bo etykieta jest krzywa i praktycznie od razu zaczęła się odklejać.
Otwór, z którego wydobywamy kosmetyk, jest odpowiedniej wielkości. Plus za ukośne wyprofilowanie "dziubka", taki kształt dobrze sprawdza się przy smarowaniu ust.
ZAPACH I KONSYSTENCJA
Zapach zgodnie z nazwą wiśniowy. Trochę bardziej zalatuje kisielem ze sztuczną nutą, niż prawdziwym owocem, niemniej jednak niezaprzeczalnie jest to wiśnia. Trochę za słodki, dobrze wyczuwalny, ale też nie za mocny. Niestety smak nie idzie w parze z zapachem i tu już jest wyraźnie plastikowo.
Konsystencja stała, trochę żelowa. Wydobycie balsamu z tubki nie sprawia problemu, niestety do czasu - kiedy temperatury spadają, oscylując nawet powyżej zera, wyciśnięcie produktu staje się trudne. Na szczęście w zetknięciu z ustami formuła mięknie, rozpuszcza się, tym samym aplikacja jest wygodna i możemy pokryć nią usta w mgnieniu oka. Co ważne, balsam się nie klei.
KOLOR
Ponieważ to przede wszystkim balsam, a nie błyszczyk, nie dziwota, że kolor nadawany ustom jest delikatny. Wersja wiśniowa podkreśla naturalny kolor warg, przyciemniając je dosłownie o pół tonu.
Nakładamy pomadkę, otrzymując lekki kolor i ładny błyszczykowy połysk. Część kolorówkowa na plus. A co z pielęgnacją?
Cóż, balsam działa jak łatka na usta. Nadaje idealny poślizg i lekko nawilża, ale pod warstwą kosmetyku wciąż można wyczuć wszelkie nierówności warg, wszelkie suche skórki. Balsam niweluje uczucie spierzchnięcia, usta wyglądają lepiej, ale nie są specjalnie pielęgnowane. Produkt nie poprawi kondycji warg, nie odżywi, nie zmiękczy. Mimo śliskiej powierzchni, w rzeczywistości wciąż będą przesuszone.
Raz na jakiś czas można go użyć jako doraźnego rozwiązania. Nie wyobrażam sobie jednak używać go jako jedynego balsamu, gdyż zbyt słabo pielęgnuje.
Na ustach utrzymuje się przez dość rozsądny, jak na swoją lekkość, czas - mniej więcej godzinę, kiedy nie jemy i pijemy. Wydajność również nie jest najgorsza, gdyż już odrobina produktu pozwala na pokrycie całej powierzchni ust.
SKŁAD
Balsam Bielendy to produkt, które daje wrażenie wypielęgnowanych ust, a w rzeczywistości robi niewiele, aby poprawić ich stan. Z braku laku można go użyć, bo krzywdy nie wyrządza, a daje chwilową ulgę - ale na rynku jest dostępnych tak wiele skutecznych kosmetyków, iż kupno tego uważam za zbędne. Nie polecam.
Szkoda, że jego właściwości odżywcze są marne, bo odcień wpadł mi w oko ;) Za balsamami w tubka średnio przepadam, dla mnie nie są wygodne w aplikacji :(
OdpowiedzUsuńDla mnie najwygodniejsze są sztyfty, ale tubki również lubię. Nie ma czego żałować, kolor jest prawie niewidoczny na ustach :)
UsuńNie lubię takiej wersji tubki, ale kupiłam masełko do ust też wiśniowe i o ile zapach jest bardzo ładny, nie czuję w nim żadnej chemii to jest po prostu kiepski wcale nie pielęgnuję, też do niego nie wrócę.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się, jak może działać to masełko, ale po złych wrażeniach z balsamem raczej nie dam mu szansy.
UsuńMam masełko z Bielendy i bardzo je polubiłam :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że masełko może faktycznie być lepsze, ale jednak nie zaryzykuję ;)
UsuńJa jestem wierna carmexowi :)
OdpowiedzUsuńCarmex jest najlepszy! Jeszcze nic go nie przebiło :)
Usuń