O jednej pomadce z linii Fashion Colour firmy KOBO Professional pisałam już jakiś czas temu - wtedy był to kolor cynamonu. Recenzowana wówczas szminka nie do końca przypadła mi do gustu, ostatecznie przekonałam się, że tego typu kolory nie są dla mnie i czuję się w nich nijako. Gdy po raz drugi stanęłam przed szafą KOBO i zaczęłam buszować wśród kosmetyków do ust, wiedziałam, że pora na coś bardziej zdecydowanego. Padło na numer 114 - Drop of Wine.
Siostra cynamonu nie różni się od niej niczym poza kolorem. Często różne odcienie pomadek należących do tej samej serii mają inne właściwości, tutaj tego nie ma. Drop of Wine jest raczej sucha i nałożona na usta niezabezpieczone balsamem bezlitośnie podkreśli ewentualne suche skórki, a ponadto pozostawi uczucie ściągnięcia. Rozprowadza się jednak wygodnie, a dzięki świetnej pigmentacji pokrywa usta już przy pierwszej warstwie, chociaż oczywiście kilka dodatkowych pociągnięć pomoże pogłębić kolor.
Pomadka nie rozmazuje się ani nie odbija na zębach. Niestety z trwałością już gorzej - nie przetrwa jedzenia czy picia, aczkolwiek bez tych czynności możemy cieszyć się barwą na ustach przez kilka dobrych godzin. Niestety schodzi bardziej ze środka warg, pozostawiając ledwo widoczną, ale jednak zauważalną z bliska obwódkę.
Dlaczego piszę znowu o recenzowanej kiedyś pomadce? Dla koloru! Wyraziste bordo, ciemne, ale nie mroczne, bardzo przypadło mi do gustu. Uroku dodaje mu aksamitne, bliskie matowemu wykończenie. Usta są pięknie podkreślone, ale nie tak krzykliwe jak w przypadku użycia krwistej czerwieni.
Pomadka nie rozmazuje się ani nie odbija na zębach. Niestety z trwałością już gorzej - nie przetrwa jedzenia czy picia, aczkolwiek bez tych czynności możemy cieszyć się barwą na ustach przez kilka dobrych godzin. Niestety schodzi bardziej ze środka warg, pozostawiając ledwo widoczną, ale jednak zauważalną z bliska obwódkę.
Dlaczego piszę znowu o recenzowanej kiedyś pomadce? Dla koloru! Wyraziste bordo, ciemne, ale nie mroczne, bardzo przypadło mi do gustu. Uroku dodaje mu aksamitne, bliskie matowemu wykończenie. Usta są pięknie podkreślone, ale nie tak krzykliwe jak w przypadku użycia krwistej czerwieni.
Lubicie takie kolory? Używałyście pomadek KOBO z tej serii?
Ładny kolorek,ale dla mnie za mocny. Od święta tak,ale na co dzień wolę takie jasne odcienie:)
OdpowiedzUsuńJa jasnych nie lubię i non stop śmigam w ciemnych - moja zmiana na specjalne okazje polega raczej na dodatkowym podkreśleniu oczu delikatnymi cieniami.
UsuńNa ustach wygląda pięknie, jednak ja u siebie nie jestem przyzwyczajona do tak mocnych kolorów.
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie mogę się przekonać do jasnych - albo coś ciemnego, albo (rzadziej) sam Carmex.
UsuńKolor wygląda bardzo ładnie, masz idealne usta do prezentowania pomadek ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńUsta idealne... Oddawaj!
OdpowiedzUsuńNigdy! Będę bronić własną wklęsłą piersią :D
UsuńIDEALNE USTA, marzą mi się takie ;< A kolor na nich też niesamowity! :)
OdpowiedzUsuńwww.beyourclown.blogspot.com
Usteczka boskie!!!!
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi moją z catrice (nie pamiętam, która seria), która już się kończy. Chyba warto przetestować tę z kobo.
OdpowiedzUsuńJest trochę podobna do Teddy Brown o której kiedyś pisałam, ale więcej w niej czerwieni niż brązu.
UsuńW moim dzisiejszym makijażu nieśmiało pokazałam się w czerwieni, którą notabene zaczynam u siebie akceptować.. Dlatego zaczynam poszukiwać pomadek w tym kolorze... no i chyba znalazłam u Ciebie, wygląda fenomenalnie!
OdpowiedzUsuń