Dziś zapraszam na recenzję kolejnej pomadki o wyrazistym kolorze - Max Factor Colour Elixir. Może może stanie się elementem Waszego zimowego makijażu?
Max Factor, pomadka Colour Elixir
Gdzie? Rossmann, Jasmin, Hebe | Za ile? Ok. 40 zł / 4 g
OPAKOWANIE
Estetyczna szata graficzna zwraca na siebie uwagę, tym bardziej, że niewiele pomadek otrzymuje złote opakowania. Colour Elixir to +20 do łatwości odnalezienia go w gąszczu innych mazideł ;). Nazwa firmy jest wygrawerowana, więc na pewno nie zacznie się ścierać, numer odcienia jest już wymalowany/przyklejony, ale póki co, po kilku miesiącach użytkowania, nie odpadła z niego ani drobina.
Dodatkowy plus za rzecz niby oczywistą, a więc ukazany na dnie kolor szminki - w formie plastikowej kostki, z naniesionym wykończeniem (rzecz niespotykana w przypadku naklejek) i bliski temu faktycznemu. Do tego niuanse typu światłocienie układające się w X... Lubię takie szczegóły.
Istotne jest to, że pomadka ma naprawdę porządne zamknięcie na klik, samoistnie na pewno nigdy się nie otworzy. Jakości wykonania nie ma czego zarzucić, to jedna z porządniej wykonanych szminek w mojej kolekcji.
ZAPACH, KONSYSTENCJA
Zapach nie jest najmocniejszą stroną kosmetyku, przywodzi na myśl pomadki z dawnych lat, gdy producentom nie chciało się kombinować z formułami (w gorszym przypadku: najtańsze egzemplarze wystane gdzieś na półkach sklepów typu "wszystko po 4 złote"). W kolorówce nie szukam jednak zapachowych fajerwerków, a woń nie jest szczególnie mocna, więc mało wyrafinowana kompozycja mnie nie zraża.
Konsystencja jest dokładnie taka, jaką lubią nasze usta - lekka, kremowa, pomadka sunie po wargach niczym bobsleje po świeżo oddanym do użytku torze saneczkowym.


Ciekawe jest wykończenie Colour Elixir, bo to była główna cecha, która zauroczyła mnie w tym egzemplarzu - subtelna perła. Bez drobinek, bez "bazarowego" efektu, po prostu klasyczne i estetyczne błyszczenie. W erze satyn i matów ta szminka jest godną różnicującą opcją.
Pigmentacja jest świetna, jedna warstwa wystarcza na dokładne i równe pokrycie warg kolorem, drugie pociągnięcie sztyftu pogłębia barwę do poziomu "najpierw wchodzą moje usta, potem ja".
DZIAŁANIE
Colour Elixir reklamowana jest jako seria nawilżająca i odżywiająca usta. Balsamu na pewno nie zastąpi (zwłaszcza w przypadku zniszczonych warg), ale nosi się świetnie, bo właściwie nie wysusza i nawet po kilku godzinach nie mam potrzeby dodatkowego nawilżenia, gdyż sama robi to w niewielkim, ale jednak, stopniu. Można nałożyć ją na zupełnie suche usta i nie uświadczymy z ich strony żadnego protestu, ale uwaga - lepiej, aby uprzednio pozbyć się suchych skórek, bo na pewno je podkreśli.
W ciągu dnia pomadka nie migruje poza kontur ust i wygląda dobrze nawet jeśli poskąpimy jej pomocy w postaci konturówki. Charakteryzuje się również niezłą trwałością. Być może nie wytrzyma całego dnia, ale przez kilka godzin możemy nosić ją w praktycznie niezmienionym nasyceniu. Kiedy zaczyna już schodzić, robi to z klasą, czyli równo, bez grudek i wchodzenia w załamania. Oszczędza nam również głupiego efektu "kolor na zewnątrz, skóra wewnątrz", kontrast ten jest bowiem zauważalny dopiero kiedy ktoś przyjrzy się bardzo dokładnie. Z odległości pięciu centymetrów.
Przede wszystkim - jeśli jej nie zmyjemy/zetrzemy na siłę, na ustach pozostanie cień koloru, czyli nigdy nie zostaniemy przypadkowo całkiem "nagie".
PODSUMOWANIE
Intensywny kolor, niecodzienne wykończenie, wygodne użytkowanie. Cena nieco ściera uśmiech z twarzy - z drugiej strony uważam, że jest współmierna do jakości. Poza tym... od czego są promocje? ;)