niedziela, 8 lutego 2015

Ulubieńcy stycznia 2015: kolorówka

Dzisiaj druga część styczniowych ulubieńców, czyli kosmetyki kolorowe. Tutaj jest mniej produktów, bo i z makijażem nie szaleję zanadto i najczęściej trzymam się sprawdzonych rozwiązań. Ostatnimi czasy odkryłam jednak dwa mazidła, które bardzo przypadły mi do gustu i jestem pewna, że będę ich używać jeszcze długo.


Essence, cienie do powiek 3D, Irresistible caramel cream

Te cienie nie zyskały sobie zbyt wielu fanów, ale dla mnie, jako osoby która powieki maluje bardzo rzadko, okazały się przydatnym produktem. Niezbyt mocna pigmentacja, która dla wielu może być wadą, pozwala na stopniowanie nasycenia, a wprowadzanie poprawek do tworzonego makijażu jest bardzo proste. Cienie są gładkie i dobrze zmielone, mają metaliczne wykończenie. Jaśniejszy wzbogacony jest o niewielkie drobinki.


Blendują się wzorowo. Nie osypują się i nie rolują na powiece. Trwałość kilkugodzinna.

Jeśli chodzi o kolory - cóż, są po prostu moje: jasne i ciepłe. Lśniąca wanilia na całą powiekę, karmelowy (któremu bliżej do brudnego złota) w zewnętrzny kącik i w załamanie, coś do dodatkowego rozświetlenia wewnętrznego kącika i gotowe. Subtelny, ale rozświetlający i nadający głębi spojrzeniu efekt końcowy sprawia, że w styczniu sięgałam po nie dość często, nawet bez okazji. 

Warto nakładać je na mokro bądź na bazę, co dodatkowo podbije kolor. Na zdjęciach jest jedna warstwa:




Max Factor, 2000 calorie maskara

Każdy zna, większość ją miała, w końcu ja się skusiłam i nie żałuję. Ten tusz pobił wszystkie, których do tej pory używałam. Lubię mocno wytuszowane rzęsy, zawsze szukam w maskarach efektu "sztucznych rzęs", a 2000 calorie spełniła moje wymagania bezbłędnie. Szczoteczka pozbawiona  jest udziwnień, ot tradycyjne włosie o wielkości dopasowanej do oka przeciętnego zjadacza chleba. Opakowanie również maksymalnie proste i gdyby nie to, że napisy są praktycznie w całości starte, mogłabym nazwać je idealnym.

Nakładam dwie warstwy, a rzęsy są mocno pogrubione i wydłużone, a do tego uniesione. Sklejanie, owadzie nóżki? Może się zdarzyć, kiedy maskara zacznie zasychać, ale po reanimacji wrzątkiem jest jak nowo narodzona i dobrze rozdziela włoski.

Tusz wytrzymuje cały dzień praktycznie bez zmian, nie rozmazuje się ani nie osypuje. Obiecana czerń jest faktycznie głęboką czernią. Mój ci on!


9 komentarzy:

  1. Miałam kiedyś ten tusz :) Przypadł mi do gustu, jednak teraz mam tyle wydatków, a on nie nalezy do najtanszych ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co racja to racja, ja wrócę do niego wtedy kiedy trafię w promocji, na szczęście te są stosunkowo częste.

      Usuń
  2. Tusz tez byl kiedys moim ulubiencem, dzis nie moge sie obejsc bez Telescopic :), a cien z Essence wyglada bajecznie :)!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tusz miałam i bardzo go lubiłam;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładne te cienie, rozejrzę się za nimi, bo fajne delikatne kolory, w sam raz na co dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, błyszczą na tyle subtelnie że nie robią efektu imprezowego, do dziennego makijażu jak znalazł.

      Usuń
  5. muszę koniecznie ten tusz wypróbować :) ja uwielbiam tusz z lovely curling pump up, jest śmiesznie tani, a jeden z lepszych jakich do tej pory używałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten tusz Lovely jest już kultowy, koniecznie muszę go wypróbować - jakby nie patrzeć jest o wiele tańszy od 2000 Calorie, zawsze to trochę dodatkowego grosza zostającego w kieszeni :)

      Usuń