Pokazywanie postów oznaczonych etykietą apteczne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą apteczne. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 marca 2014

Dermedic Sunbrella, krem ochronny SPF 50+ dla skóry tłustej i mieszanej

Kiedy zaczynałam zabawę z filtrami, miałam dzień rozrzutnika i kupiłam jednocześnie dwa filtry - o jednym już czytaliście, dziś przyszedł czas na drugi produkt. Zapraszam do lektury.

Dermedic, Sunbrella, Krem ochronny 50+ skóra tłusta i mieszana
Gdzie? Apteki, Superpharm | Za ile? Ok. 31zł / 50ml
OPAKOWANIE

Tubka jak tubka, kartonik jak kartonik. Ładne i porządnie wykonane. Producent do kremu dodaje piłkę plażową! Niestety nie pokażę jej wam, bo wrzuciłam ją gdzieś w mroczne odmęty swojego pokoju. Miły gest, chociaż ja pomimo morza w sercu nie czuję słabości do piłek plażowych. Ciężko że to-to odbija gdy powiewa bryza. Nevermind - tak naprawdę nie mam się do niczego przyczepić. 


ZAPACH I KONSYSTENCJA 

Krem w ogóle nie pachnie. Nie zawiera żadnych substancji zapachowych, ale i pozostałe składniki nie wydają z siebie żadnych właściwych sobie woni. 

Konsystencja gęsta i tłusta, rozprowadzenie kremu na twarzy nie stanowi jednak problemu.

DZIAŁANIE

Niestety nie ma opcji, by wyjść do ludzi z samym filtrem na skórze. Dermedic bieli twarz i wywołuje duży błysk. W tej kwestii nie widzę różnicy pomiędzy tym kremem a najtańszym filtrem do twarzy z drogerii, obie opcje zostawiają na skórze tłustą warstwę. Nie ma sensu czekać na pełne wchłonięcie, gdyż ono nie nastąpi, a usilnie wcieranie filtra tylko osłabi ochronę przeciwsłoneczną. 

Makijaż jest więc konieczny. Ciężko przewidzieć, jak dany podkład zareaguje na kontakt z filtrem, ośmielam się jednak stwierdzić, że jeśli jesteście zadowolone ze swojego podkładu nałożonego bez filtra, i w tym przypadku się spisze. Osiądzie na skórze normalnie, nie zważy się i nie spłynie w ciągu dnia. Nie zauważyłam, by filtr wpływał na obniżenie trwałości makijażu - u mnie podkład (Revlon Colorstay) nadal utrzymuje się do późnego wieczora. Chociaż filtr przestaje być widoczny, po dotknięciu twarzy można wyczuć pod palcami ciut tłusty film.


Zmatowienie twarzy to wyższa szkoła jazdy i bez dużej ilości dobrego pudru się nie obędzie. Da się uzyskać zdrowy i estetyczny efekt, ale minimalne tłustawe błyszczenie zawsze pozostanie. Krem nie przyspiesza produkcji sebum, a mat utrzymuje się długo - w moim przypadku poprawki w ciągu dnia są zbędne. 

Plusem kremu jest to, że nie podrażnia i nie wysusza skóry. Powiedziałabym nawet, że nieco ją nawilża i daje ukojenie kiedy mam wrażenie, iż jest zbyt sucha. Dodatkową zaletą jest fakt, iż nie zapchał mojej cery - w czasach gdy emulsja ochronna Vichy wywoływała u mnie wysyp krostek (a właściwie gdy wszystko go wywoływało - przeczytacie o tym tutaj), ratowałam się Dermedikiem i nigdy nie wyskoczyło mi na twarzy nic nadprogramowego. 

SKŁAD


Octocrylene - filtr chemiczny, blokuje promieniowanie UVB i krótkie UVA, stabilny, lecz dość słaby
Methylene Bis-Benzotriazolyl Tetramethylbutylphenol - chemiczno-fizyczny, chroni przed UVA i UVB, stabilny, może również wpływać na zwiększenie stabilności innych filtrów
Butyl Methoxydibenzoylmethane - chemiczny, chroni przed UVA, samodzielnie niestabilny
Titanium Dioxide - filtr fizyczny, chroni zarówno przed UVB jak i UVA, stabilny
Bis-ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine - chemiczny, chroni przed promieniowaniem UVA i UVB, stabilny, pomaga zwiększyć stabilność innych filtrów


PODSUMOWANIE 

Na początku nie byłam przekonana do tego kremu, ale z czasem nauczyłam się go akceptować, a nawet go polubiłam. Nie jest idealny - nie należy do kategorii filtrów o których zapominamy, że mamy je na twarzy - ale używa się go dobrze. Nie mogę go polecić wszystkim jak leci. Te z Was z bzikiem na punkcie matowej cery powinny go sobie odpuścić, ale jeśli należycie do osób, którym inne kremy o wysokim SPF zapychają cerę, możecie dać mu szansę.

wtorek, 22 października 2013

Alantan Plus - maść na całe zło (skórne)

Przepraszam za długą nieobecność. Nie ma co wymyślać - częściowo to wina lenia, częściowo tego, że chciałam lepiej przetestować produkty, które mam zamiar recenzować, a nie chciałam dodawać byle czego. 

Dzisiaj o maści, która towarzyszy mi od wielu miesięcy - jest nią Alantan Plus.

[źródło]

Poleciła mi ją farmaceutka na zniszczone skórki wokół paznokci. Byłam w tym okresie bardzo znerwicowana, a niestety, pierwsze co robię, kiedy łapie mnie stres i puszczają nerwy - zabieram się za skubanie skórek :( staram się pozbyć tego nawyku, ale jest mi bardzo ciężko... Nie o tym jednak! 

Startowałam z przerażającego poziomu, skórki wyglądały gorzej niż źle, nigdy wcześniej nie doprowadziłam ich do takiego stanu. Alantan pomógł mi właściwie w jednej chwili: złagodził wszelkie podrażnienia, nawet te najbardziej bolesne, poprawił wygląd skórek i zmiękczył je. Po dwóch-trzech użyciach poprawa była naprawdę znaczna.

Maść zaczęłam używać później na inne skórne problemy: sprawdziła się dobrze przy obtarciach, podrażnieniach po depilacji czy lekkim poparzeniu. Strupki po wypryskach czy zbyt sucha skóra na nosie? Odrobina maści i zapominałam o pieczeniu czy dyskomforcie, skóra błyskawicznie dochodziła do siebie. 

Do tej pory używam jej na skórki, nie tylko w chwilach powrotu stresowych sytuacji, ale i wtedy, gdy są zbyt suche - i tu zdaje egzamin, bardzo szybko poprawia ich kondycję.


Maść składa się przede wszystkim z dwóch substancji:
  • alantoiny, która naturalnie występuje w korzeniach roślin takich jak fasola czy soja; działa przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia, wspomaga procesy regeneracji i odbudowy naskórka, stymuluje proces gojenia się ran. Działa silnie nawilżająco, przez co wywołuje uczucie gładkości na skórze (20mg/g). 
  • deksopantenolu, który głęboko wnika w skórę, gdzie przekształca się w kwas pantotenowy (w przypadku uszkodzeń skóry występuje zwiększone zapotrzebowanie na kwas pantotenowy); ma zdolność wiązania wody, dzięki czemu zwiększa elastyczność skóry (50mg/g). 
Ponadto w składzie mamy emolienty: lanolinę, parafinę, wazelinę białą, paraben: parahydroksybenzoesan etylu oraz wodę.

Alantan Plus ma bardzo tłustą, gęstą konsystencję, co może przeszkadzać, gdy nakładamy go na dłonie (ciężko pracować, nie brudząc wszystkiego wokół) czy zbyt często kładziemy na twarz. Z drugiej strony mamy pewność, że produkt nie popłynie sobie wesoło po ciele wiedziony gdzieś głosem grawitacji, tylko zostanie tam, gdzie go zaaplikujemy ;)


Wydajność produktu jest fantastyczna, maść zdaje się w ogóle nie kończyć. Cena? 5-7zł/30g w zależności od apteki - czasem drożej, ale to pojedyncze przypadki.

Jeśli chodzi o tubkę, to mój egzemplarz cały czas ma się świetnie. Wiele podobnych opakowań po czasie pęka, produkt wydostaje się przez te szczeliny, wygoda użytkowania jest żadna. Tu tego problemu nie ma. Co innego, że często po naciśnięciu tubki wypływa z niej zbyt dużo maści, i to nie od razu, ale po jakimś czasie - np. kiedy już zakręcimy produkt. Maść dostaje się wtedy między ścianki zakrętki i ciężko się do niej dostać. Ale czy w obliczu tylu zalet to naprawdę jest wielka wada?

Ja wiem, że Alantan Plus będzie w moim domu zawsze, bo sprawdza się świetnie w każdej sytuacji, kiedy moja skóra potrzebuje szybkiego i skutecznego ratunku. 

Znacie tę maść? A może na podobne problemy używacie czegoś innego? Chętnie poznam wasze typy.