sobota, 18 maja 2013

Cztery odcienie czerwieni

Ostatnio coraz częściej stawiam na mocne podkreślenie ust. Moim ulubionym kolorem jest czerwień - w zależności od nastroju i ubioru wybieram tę delikatną, bardziej krwistą czy różowawą. Moja kolekcja mazideł do ust nie jest duża, a czerwieni mam sztuk cztery (nie licząc pomadki ochronnej z Nivea i błyszczyka z Wibo), ale wszystko jeszcze przede mną ;) w końcu zbliżająca się akcja -40% na kolorówkę w Rossmannie to nie byle co


O błyszczyko-pomadkach z Celii już kiedyś pisałam. Są idealne na co dzień, dla osób nieprzekonanych do mocnego makijażu ust, bo efekt, jaki dają, jest delikatny. Rozprowadzają się wygodnie, gładko i równo. Wysuszają w minimalnym stopniu i jednolicie się ścierają. Trwałość nie jest powalająca i zanikają w większym stopniu podczas jedzenia czy picia, ale "nie zjadają się" same z siebie, np. podczas rozmowy.

Opakowanie jest kolejną pozytywną stroną produktu - jak na tak tani (8-10zł) produkt prezentuje się elegancko i co najważniejsze, jest trwałe. Na pewno nie otworzy się, jeśli wrzucimy pomadkę do torebki. 


Pomadka z klasycznej serii Hean w odcieniu nr 26 to typowa krwista czerwień, mocno napigmentowana, o satynowym wykończeniu. Jest twarda i sucha, rozprowadza się całkiem przyjemnie i nie wysusza ust.

Wady? Schodzi dość nierównomiernie podczas intensywnego mówienia, a jedzenie czy picie, gdy mamy ją na sobie, jest problematyczne - w pewnych miejscach znika bez śladu, w innych zostają plamy.

Opakowanie jest ładne, ale samo zamknięcie trochę niepewne, ustępuje zdecydowanie zbyt lekko. Kosztuje ok. 8zł.


Oddanie koloru pomadki Manhattan nr 45N z serii Perfect Creamy and Care na zdjęciu jest trudne. 45N ma różowo-niebieskie tony, jest też zdecydowanie ciemniejsza, niż sugeruje to swatch. Bliżej jej do koloru, jaki wskazuje sztyft.

Szminka jest miękka i trzeba przejechać po wargach kilka razy, by całkowicie je pokryć. Raz nałożona grzecznie siedzi na swoim miejscu i nie brudzi zębów. Bardziej lubi się z napojami niż suchym jedzeniem, przy tym drugim schodzi nierównomiernie.

Lubi podkreślić suche skórki i sama w sobie również dość mocno wysusza - najbardziej ze wszystkich opisanych tu produktów.

Mój egzemplarz zabezpieczony był folią, dzięki któremu wiedziałam, że przede mną nikt pomadki nie otwierał. Samo opakowanie jest dość solidne, może nie najpiękniejsze na świecie, ale ujdzie ;). Koszt - 13-15zł. 


Konturówka na całe usta? Czemu nie! Któregoś wieczora wpadłam na taki pomysł, bo Essence nr 10 - Femme Fatale nie do końca zgrywała się w kolorem pomadki Hean (z myślą o której ją kupiłam), a nie chciałam, by się marnowała. Ostateczny kolor jest ciut bardziej różowy niż Hean, ale to nadal mocna czerwień.

Nakłada się dobrze, szybko i wygodnie. Po jedzeniu trzeba niestety obejrzeć się dokładnie w lusterku, bo schodzi bardzo nierówno i zostaje w załamaniach. Silnie wgryza się w usta, nie migruje na twarzy ani nie brudzi zębów. 

Co było dla mnie sporym zaskoczeniem, konturówka w ogóle nie wysuszyła moich ust. Kosztuje śmiesznie mało, bo niecałe 5zł.



Lubicie nosić czerwień na ustach? Jeśli tak, jakie odcienie, jakie wykończenia? Chętnie poznam Waszych ulubieńców w tej kategorii, bo przyznam, że jeszcze nie mam dość :)

6 komentarzy:

  1. Ta czerwień na drugim zdjęciu na ustach jest rewelacyjna;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam czerwień na ustach ;) Każdy odcień jest cudowny :)



    W wolnej chwili zapraszam do mnie na news :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne, nie moge sie zdecydowac, ktory najfajniejszy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Manhattan jest świetna, z resztą w ogóle masz piękne usta :)

    OdpowiedzUsuń