poniedziałek, 24 czerwca 2013

Usta w kolorze czereśni z Maybelline

Moja mania na punkcie podkreślania ust ostatnio przeszła wszystkie granice. Im ciemniej, tym lepiej! Ciemna, głęboka czerwień, jaką zobaczyłam przeglądając kolory Super Stay 10h tint gloss od Maybelline, podbiła moje serce niemalże w pierwszej sekundzie. Przedstawiam Wam Super Stay w kolorze 370 Infinite Mauve!



 OPAKOWANIE

Opakowanie jest estetyczne i wytrzymałe, mieści 10,5ml produktu. Aplikator wygląda jak włochata pętelka, jest duży, płaski i rozsądnie przymocowany pod kątem do uchwytu. Wygląda nowocześnie i pewnością dizajnersko, ale wygoda użytkowania jest kwestią dyskusyjną.
4/5


ZAPACH I KONSYSTENCJA

Zapach pokrywa się z tym który unosił się nad oranżadą kupowaną w czasach dzieciństwa w szklanych butelkach ;). Jest słodki, owocowy – tu czuję jakby dary runa leśnego, wszelakie poziomki, jagody i insze maleństwa. Całkiem przyjemny, ulatnia się po nałożeniu produktu na usta.

Konsystencja lekka i nieklejąca, pozwala to na dobranie sobie odpowiedniej ilości pomadki, choć, jak okaże się w dalszej części tekstu, wymusza namachanie się aplikatorem, zanim osiągnie się oczekiwany efekt.
4/5

KOLOR

Infinite Mauve to ciemna czerwień wzbogacona bordo. Dla mnie to kolor wina, mój przyjaciel obstawia, że to czereśnie. Cokolwiek to jest, prezentuje się intensywnie i soczyście. 

Ciemnieje podczas noszenia. Dla mnie niestety trochę za mocno, ponieważ wybieram 10h jako dodatek na co dzień. Już od początku jest ciemny i to mi odpowiada, ale po paru godzinach zaczyna być mroczny. Przy bardzo jasnej cerze uzyskany kontrast robi ze mnie niewiastę pozbawioną rysów twarzy ;)
4/5 


DZIAŁANIE

Nałożenie produktu wymaga wprawy. Aplikator wygląda ciekawie i całkiem przyjemne maluje się nim dolną wargę, ale kiedy przychodzi do pokrycia krawędzi ust, jest problem. Tak duże mazidło jest po prostu niedokładne i trzeba skupić na nim całą uwagę, żeby nie wysmarować sobie przy okazji nosa.

Błyszczyk ma również tendencję do tworzenia jaśniejszych i ciemniejszych obszarów, nawet po potarciu warg o siebie te różnice pozostają widoczne. Jedna warstwa raczej nie wystarczy do pełnego i równego pokrycia ust. Aby wyglądały dobrze, konieczna jest druga i kilkukrotne „pufanie” wargami, by ten kolor rozłożył się równomiernie.

Tint Gloss fantastycznie trzyma się nałożony na suche usta. Niestety lubi wysuszać, więc najlepiej nałożyć pod niego balsam… W dodatku, jeśli usta nie są idealnie gładkie, bez kozery podkreśli wszelkie suche skórki i załamania. Dobra wiadomość jest taka, że nawet na nawilżonych ustach sprawuje się dobrze i wtedy nie wysusza W OGÓLE.

Nawet na swatchu widać, że kolor nie jest rozłożony równomiernie. Podczas robienia tego akurat zdjęcia moje wargi były w niezbyt dobrej kondycji i nienawilżone. Swatch oddaje więc nie tylko obraz koloru błyszczyka, ale również sposób jego zachowania, jeśli usta nie są w 100% perfekcyjnym stanie.

Teraz pozytywna część życia z 10h Tint Gloss :) Produkt szybko zasycha. Nie odbija się na palcach, jeśli przypadkowo dotkniemy nimi warg, podejrzewam, że przetrwa również całowanie ;) Nie zostawia absolutnie żadnych śladów na filiżankach/kubkach, co dla mnie jest niezwykle istotne, bo co innego uświnić swoją szklankę, a co innego szklankę na imprezie u rodziny czy znajomych.

Stain Gloss nie jest typowym błyszczykiem, jego wykończenie jest pół-błyszczące, bardziej pomadkowe, przy czym dla mnie najlepszym określeniem na ten efekt jest „usta porcelanowej laleczki”. Odbija światło w taki „lakierowany” sposób. Jestem zachwycona!

W ciągu dnia nie wędruje po twarzy, nie zjada się, nie wchodzi w zęby. 10 godzin trwałości? Jeśli nie będziemy jeść, lub zadowolimy się wodą i drobnymi przekąskami, da radę. Niestety większe dania i gorące napoje szybko zweryfikują tę obietnicę. Błyszczyk zejdzie błyskawicznie… I bardzo nierówno.

Dobra, schodzi od wewnątrz. To nic dobrego, ale się zdarza – chociaż produktowi o zwiększonej wytrzymałości nie powinno. Mniejsza z tym. Dopiero teraz wychodzi jego piekielność.

Wgryzie się w miejsca, o których nawet nie wiedziałaś, że coś z nimi nie tak, ale on wychwyci, że są uszkodzone, bardziej suche, że tydzień wcześniej w stresie przedegzaminacyjnym dwa razy skubnęłaś zębem wargę. Wgryzie się i zostanie. Z reszty ust oczywiście zejdzie.

Niżej macie zdjęcie moich ust po potraktowaniu ich dwufazówką i płynem micelarnym. To po pierwszej aplikacji, gdy nie wiedziałam, że może mnie spotkać taka niespodzianka. Potem spróbowałam jeszcze peelingu. Zero rezultatu!


Te plamy odznaczają się nawet po ponownym nałożeniu błyszczyku, czyli nie da się nim zakryć tej wątpliwej ozdoby. Problem powtarza się za każdym razem w mniejszym lub większym stopniu. Nawet kiedy moje wargi są w świetnym stanie, nadal zostaje na nich trochę produktu.

Zakochałam się w kolorze, zakochałam się w porcelanowym wykończeniu, ale to wybiórcze trzymanie się ust bardzo mnie denerwuje.
5/10
DOSTĘPNOŚĆ

Większość drogerii, szafy Maybelline są praktycznie wszędzie ;)
5/5

CENA

10H nie odstaje cenowo od innych produktów spod szyldu Maybelline, płacimy za niego 30zł. Cena nie jest wygórowana, ale ja na pewno nie sięgnę po kolejny kolor, jeśli nie trafię na dużą promocję. 10h sprawia trochę za dużo problemów, żeby bez mrugnięcia okiem się na niego rzucać.
3/5

SUMA PUNKTÓW: 25/35. 

10h Tint Gloss daje piękny efekt, ale jest produktem problematycznym. Podkreślanie nierówności,  niewygodna aplikacja, wpijanie się w najmniejsze uszkodzenia skóry - to wszystko jest dla mnie dużym minusem. Infinite Mauve na pewno jeszcze nie raz zawita na moich ustach, bo nie mogę się oprzeć jego urodzie, ale każde takie spotkanie będzie elementem swoistego love-hate relationship.

Dziewczyny! Szukam klasycznych pomadek w takim właśnie kolorze, oraz innych produktów, które oferują "porcelanowe", czy "lakierowane" wykończenie. Jeśli macie swoje typy w którejś z tych kwestii, chętnie je poznam! :)

8 komentarzy:

  1. Nie wiem, nie przekonuje mnie ten nierównomierny koloryt na ustach. Z resztą wiem, że tinty to nie moja baka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mnie wkurza, że trzeba się ciężko napracować nad tym, żeby kolor na ustach był równy. Będę próbowała zrobić jeszcze jedno zdjęcie, jak doprowadzę usta do idealnego stanu, ale wiem, że będzie ciężko osiągnąć odpowiednio dobry efekt.

      Usuń
  2. kolor cudowny, szkoda, że tak fatalnie schodzi

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny kolor :) Szkoda ,że znika nierówno i zostawia plamy :(


    W wolnej chwili zapraszam do mnie na news :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawialam sie nad nim ale mam wielką skłonność do pękania ust więc myśle ze sie dla mnie nie nadaje skoro schodzi tak bardzo nierownomiernie, szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli pękają, to rzeczywiście odradzam, bo nawet przy zagojonych wgryzie się w te pęknięte miejsca i nawet zanim zejdzie, będą widoczne jako ciemniejsze :(

      Usuń