sobota, 9 marca 2013

ShinyBox luty 2013, czyli i ja w końcu uległam...


Nigdy nie zamawiałam pudełek typu ShinyBox czy GlossyBox. Najczęściej nie miałam w zapasie funduszy, by przeznaczyć 50zł na zakup kota w worku, a kiedy już ten worek rozwiązywano, nie do końca byłam przekonana do zawartości. Bo mimo iż pudełka nie gościły w moim domu, to uważnie śledziłam każdą edycję pokazywaną i rozkładaną na czynniki pierwsze na innych blogach.

Traf chciał, że na początku lutego wystąpił przypływ gotówki, a potem posypały się posty dotyczące lutowego ShinyBoxa. I przyznam – serce zabiło mi mocniej ;). To pudełko było jakby dla mnie stworzone. Nie zastanawiałam się długo i zamówiłam je dla siebie. 




To jedziemy z koksem.


Mam swoistą obsesję na punkcie pielęgnacji oczu i zmysły wyczulone na przejawy panoszenia się pierwszych zmarszczek mimicznych. Z tego powodu uwielbiam kremy pod oczy i chętnie je testuję.

Krem Dermedic jest co prawda przeznaczony dla suchej skóry, a moja przynajmniej pod oczami jest normalna - nie sądzę jednak, aby to jakoś wielce przeszkadzało w użytkowaniu. Według producenta: 
Krem skutecznie pielęgnuje delikatną skórę wokół oczu, przeciwdziała tworzeniu się opuchlizny oraz zapobiega procesowi starzenia się skóry.
Poczekamy, zobaczymy, jednakże jestem dobrej myśli. Produkt jest pełnowymiarowy, w sklepach kosztuje ok. 27zł/15g. 


Płyny micelarne Biodermy chciałam przetestować chyba od zawsze, ciągle jednak coś stało mi na drodze. Makijaż twarzy (tj. bez oczu) zmywam tylko micelami i każdy nowy produkt tego typu budzi we mnie zainteresowanie - skuteczne usunięcie kremu BB stanowi czasem nie lada problem. Przedstawiona wyżej Bioderma to kosmetyk pełnowymiarowy, w sklepach kosztuje 11,90 zł / 100 ml.

Miniaturka widocznego obok kremu też sprawiła, że oczy mi się zaświeciły. Mimo że z BB kremów uznaję tylko te koreańskie, uznałam, że warto dać szansę temu. Producent pisze:

Krem BB do codziennej pielęgnacji dla skóry wrażliwej i reaktywnej z problemami naczynkowymi. Wyrównuje koloryt cery, ukrywa zaczerwienienia i przebarwienia bez efektu maski.

Chociaż nie mam cery naczynkowej, borykam się w dość widocznym zaczerwieniem na nosie i zastanawiam się, czy ten krem, jako przeznaczony stricte do ukrywania takich problemów, sobie poradzi. Pełnowymiarowy produkt kosztuje 69zł/40ml.




Lubię wysokie filtry, więc Biodermia Photoderm z filtrem SPF 50+ była kolejnym nęcącym mnie produktem.  Według producenta:
Ultralekki fluid tonujący z filtrem ochronnym. Dzięki nowej, jedwabistej konsystencji przyjemnie się rozprowadza i nie pozostawia tłustego filmu na skórze. Nadaje skórze delikatny koloryt. Nie zatyka porów.

Nie mogę doczekać się testowania, ale na pewno minie trochę czasu, zanim przyjdzie jej kolej. Niech te 50+ ma szansę się wykazać w późnowiosennym słońcu :). Pełny wymiar kosztuje 60zł/40ml.


Zdarzyły się też dwa nie do końca dobrane, chociaż nadal ciekawe kosmetyki.
Jest krem BB firmy Anna Lotan. Do niego podeszłam z rezerwą, czuję, że będzie za ciemny, poza tym producent wyraźnie sugeruje, że jest przeznaczony do skóry suchej. Moja mieszana raczej go nie polubi... Chociaż dalsze zapewnienia są interesujące:
Perfekcyjne pokrycie wszelkiego rodzaju niedoskonałości jak: piegi, plamy, nierówny koloryt skóry czy worki pod oczami. Silne działanie Anti-Aging na bazie bio-peptydów z formułą przedłużającą nawilżenie i wygładzanie skóry trwające cały tydzień.
Na pewno go przetestuję, by sprawdzić, czy faktycznie wszelkie piegi i worki znikną. Może być zabawnie - krem kosztuje 189zł/30ml i chętnie dowiem się, czy jest tego wart.


Mleczko do demakijażu Dermedic - z tej samej serii co krem pod oczy - przeznaczony dla skóry suchej też minął się z celem. Jeszcze się zastanawiam, czy sama się z nim bawić, czy podarować do testów mamie. Niewątpliwie jednak ciekawi mnie, jak radzi sobie z demakijażem i ogólną pielęgnacją cery. Jak pisze producent:
Tonik i mleczko 2 w 1 łączy delikatność mleczka i świeżość wody. Delikatna, miła dla skóry emulsja, dzięki zawartości oleju migdałowego i wody termalnej pozostawi skórę nawilżoną i miękką w dotyku. 
Mleczko jest kolejnym pełnowymiarowym produktem, w sklepach dostępne w cenie ok. 25zł/200ml.


Dodatkiem do całości były kosmetyki Rimmel, w zależności od pudełka pomadka lub tusz. Skrycie liczyłam na pomadkę i poczułam lekki zawód na widok tego (nieznanego mi bliżej) tuszu. Zerknęłam jednak na moją kolekcję szminek i doszłam do wniosku, że jeszcze jednej mi nie trzeba, a tusz chętnie przetestuję. 

Maybellinowski Colossal nadal panuje nad moim królestwem kolorówki, ale brakuje mi różnorodności - ostatecznie Max Bold Curves przyjęłam z szeroko otwartymi ramionami. 


Z pudełka jestem bardzo zadowolona. Prawdopodobnie będę się trzymać sprawdzonej zasady i zamawiać tylko te ShinyBoxy, które urzekną mnie swoim wnętrzem. Chociaż na pewno jest coś fascynującego w odwiązywaniu wstążki, nie mając pojęcia, co się za nią kryje - w tym przypadku nie skorzystam.

2 komentarze:

  1. Te pudełka są naprawdę pociągające, ja uwielbiam niespodzianki więc chyba nie sprawiałoby mi aż takiej przyjemności kupowanie pudełek ze znajomą zawartością. Ale jest to bardzo rozsądne z Twojej strony, biorąc pod uwagę, że większość urodowych blogerek to uzależnione osoby :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niespodzianki uwielbiam, ale mimo wszystko - 50zł na niespodziankę przy ograniczonym budżecie to dla mnie za duże ryzyko ;)

      Usuń