piątek, 18 stycznia 2013

Krótki przegląd tygodnia


Jak widać na załączonym obrazku, znowu pognałam do Yankee Candle. Tym razem wybór był o tyle trudny, że nie ograniczała mnie tematyka świąteczna i mogłam dowolnie przebierać w zapachach. Midsummer's Night podobał mi się już od dawna. Grafika i nawiązanie do Shakespeare'a przyciągały mnie jak pszczołę do miodu, a zatrzymał piękny zapach. Lubię męskie kompozycje i ta do takich należy.
Vanilla Satin wpadła mi w ręce po raz pierwszy. Zapach i smak wanilii uwielbiam, tu dodatkowo jest ona wzbogacona zapachem drzewa sandałowego. Wosk pachnie niewyraźnie, ale nie mogę się doczekać, kiedy go użyję!
Red Berry & Cedar było jednym z ostatnich świątecznych na stanie. Wszystkie inne kupione wcześniej oddałam mamie i tym razem postanowiłam zaprosić gwiazdkowe wspomnienia do swojego domu. Wąchając "na sucho" na pierwszy plan wysuwa się borówka, ale delikatna nuta cedru również się przebija.

Wszystkie te zapachy muszą poczekać jednak na swoją kolej, bo teraz męczę inny:


kominku pali się Winter Wonderland. Trochę mnie zaskoczył - w pierwszej godzinie po podgrzaniu naprawdę niewielkiej ilości wosku pokój wypełnił się wonią... mydła i taniego odświeżacza powietrza. Tak twierdził mój nos i byłam szczerze zawiedziona, bo zapach zapowiadał się cudownie. Dopiero po jakimś czasie prawidłowe nuty doszły do głosu i czuć było las iglasty. Chociaż Winter Wonderland prawdziwym drzewom nie może dorównać, jest bardzo przyjemny. 


Plany na przyszły tydzień:
- nauka, nauka, nauka;

- Django i Les Miserables! Uwielbiam Quentina Tarantino i musicale, więc żadnego z tych filmów nie chcę pominąć. Miałam iść również na Życie Pi, ale to mi się chyba nie uda. Na pewno jednak przeczytam książkę!

- wyspać się...

Pisząc post zaprzeczam wszelkim prawom rozsądnego odżywiania i/lub łączenia dań i raczę się piwem z serem:


Przy okazji opanowałam nową umięjętność, tj. otwieranie piwa widelcem.

Powiem tak - camembert nie należy do moich ulubionych serów i po dwóch kęsach mam zwykle dość. Czasami jednak czuję wewnętrzny przymus zakupienia go i smakowania od nowa (co niczego nie zmienia - nadal czuję, jakbym jadła papier). Też czasami tak macie, że chociaż czegoś nie lubicie, to miewacie na to ochotę?

Pozdrawiam :)

7 komentarzy:

  1. Też bardzo lubię te świeczuszki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja powoli się chyba uzależniam, biegam to ich sklepu regularnie :D

      Usuń
  2. O moje ulubione piwo :))) Ja na Django się uśmiałam-cały Tarantino, krew się leje strumieniami ;)
    Jeszcze nie próbowałam tego sposobu otwierania kapsli :) Bardzo mnie zaintrygowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzeba matką wynalazków :D dopiero w domu, jak postawiłam przed sobą piwo, przypomniałam sobie, że nie mam otwieracza. Jedynym rozsądnym narzędziem w pobliżu wydał się widelec ;)

      Usuń
  3. Czemu nie powinno się łączyć sera pleśniowego z piwem? Ja ciągle tak łączę. I to nie "figura" tylko ten pełnotłusty... ;-)))

    Na punkcie tych wosków moje koleżanki poszalały. A ja ciągle jeszcze nie poznałam ich uroku... Może to dobrze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie tyle nie powinno, co u mnie w towarzystwie zwykle taki idzie do wina, i wydaje mi się, że do piwa jakoś nie do końca pasuje. Co do tłustości - na tym mi nie zależy akurat, ale "figura" była w promocji, to capnęłam :)

      Usuń
  4. swietne zapachy!;)
    zapraszam na rozdania;]

    OdpowiedzUsuń