sobota, 27 kwietnia 2013

O "Women's Health" i rynku fitnessowych czasopism dla kobiet w Polsce


Od czasu do czasu czytam Men’s Health. Lubię styl tego magazynu: jest pisany prosto, estetycznie, konkretnie, z polotem. Prosto i estetycznie – bo do artykułów nie są wrzucane na chybił trafił cukierkowe, nic nie wnoszące do treści zdjęcia. Wszelkie zamieszczane grafiki są albo potrzebne do lepszego zobrazowania tematu, albo pełnią rolę trafnego, żartobliwego tła (wyjątkiem są zdjęcia kobiet w bieliźnie, które faktycznie nie wnoszą nic… a z drugiej strony żałuję, że w babskich magazynach brak pięknych mężczyzn w bokserkach. Też chcemy popatrzeć, a co!).

Konkretnie – bo brak tu ogólnikowych artykułów na dwie strony, o których zapomina się minutę po przeczytaniu. Jak jest tekst – „zrzuć brzuch”, to dostajemy 15 stron bitego tekstu o tym jak jeść, jak ćwiczyć, jak funkcjonować, i to wszystko wydzielone dla każdego typu sylwetki. Nie ma pitu-pitu, nie ma pisania po łebkach.

Z polotem – bo dla mnie podejście Men’s Health do czytelnika jest takie jak rozmowa kumpli, którzy wyszli na piwo. Lekka, przewrotna, bardzo bezpośrednia. Men’s Health jest kumplem, który dobrze doradzi, ale nie będzie się wymądrzał. Jest miły, ale nie będzie się z tobą pieścił i rozczulał nad słabościami.

Wyjaśniam te rzeczy, aby mieć podstawę do subiektywnej oceny żeńskiego odpowiednika Men’s Health, czyli nowego na rynku Women’s Health. Męski punkt widzenia jest mi bliski, moi przyjaciele to wyłącznie faceci i zdaje się, że to w jakiś sposób wpływa na moje widzenie świata.



Rynek pism fitnessowych dla kobiet jest w Polsce słaby. Shape’owi brak cech wymienionych powyżej - to czasopismo pstrokate, ogólnikowe, pisane miałką, przeciętną polszczyzną, powielające stereotypy. Happy było jedną wielką chodzącą reklamą i według mnie dobrze, że zniknęło. Są i magazyny o bieganiu, ale o tych nie piszę, bo na bieganiu się nie znam.

Mimo zmian zachodzących w świadomości ludzi, na temat fitness kobiet wciąż pokutuje wiele nieprawdziwych informacji. Że kobieta na siłownię przychodzi tylko po to, żeby pobiegać na bieżni, że maksymalna waga hantli dla kobiety to max. 1,5 kg, że kobieta jedząca 1500 kcal dziennie wrzuca w siebie bardzo dużo.

Oczywiście nie każda kobieta chce mieć bicki i sześciopak, nie każdej celem jest zwiększenie obciążenia do 2x5kg (co najmniej). Wiele chce mieć tylko jędrne ciało, dla innych ambicją jest przebiegnięcie maratonu. I dobrze, każdy ma inne cele.

Są też takie kobiety, które zabierają się za aktywność fizyczną 100 dni przed rozpoczęciem lata, by wyrobić figurę do bikini, i z nadejściem września zapominają o sporcie i zdrowym odżywianiu aż do momentu kolejnego wiosennego alarmu. Takie podejście mnie bawi, ale jest popularne.

Miałam nadzieję, że Women’s Health będzie celował wyżej. Będzie przeznaczony dla kobiet regularnie uprawiających sport, że znajdzie się element dla lubiących porządny trening siłowy. Gdzieś z tyłu głowy łopotała mi świadomość, że nowy magazyn trzeba będzie dostosować do wymagań odbiorcy i zamiast porządnego 2000-kcalowego jadłospisu i treningu z dużym obciążeniem, dostaniemy pomysły na diety rzędu 1300 kcal, a najlepszym sposobem na podniesioną pupę będzie podnoszenie nogi z pozycji pieska – bo odbiorcy nic innego nie przekona. Ambicje swoją drogą, a oczekiwania gawiedzi swoją. Skoro furorę robi chuda Chodakowska, to może być trudno.

Co zastałam, zagłębiając się w magazyn?



Szata graficzna – estetyczna i skromna (chociaż całostronicowe zdjęcie melona a'la cipka uważam za stratę przestrzeni i farby drukarskiej). Całość utrzymana jest w stylu Men’s Health i chociaż czasem język jest mniej cięty, mniej lotny – nie razi. Przejdę jednak do konkretów, bo diabeł tkwi w szczegółach.

Women's Health powiela stereotypy (i nadal nie ma pięknych facetów w bokserkach!). 

Ćwiczeń jest akurat niewiele, nie są szczególnie wymagające czy oryginalne. Spodziewałam się czegoś więcej w tej kwestii. Nie chcę ćwiczeń na "jędrny dekolt" czy "szczupłe nogi" z użyciem lekkich hantli - chcę ćwiczeń na sześciopak i bicepsy, chcę przerzucać złom i widzieć w lustrze, jak odpowiednie części ciała rosną ;). Z drugiej strony wiem, że jednak większość woli te szczupłe nogi, większości właśnie to jest potrzebne. 

Zdrowemu jedzeniu Women's Health poświęciło sporo uwagi, dostajemy w bród ciekawostek na temat żywienia (np. zdrowych tłuszczy w diecie). Ale! Mamy dwa - apetyczne, trzeba przyznać - jadłospisy i tu niestety jest problem - bo jeden, odchudzający, daje nam 1500 kcal na dobę (aktywnej kobiecie?!), a kaloryczność drugiego - nęcącego i wygodnego, bo mamy zapewnione "jednorazowe zakupy, jedzenie na tydzień" - waha się od 1100-1800 kcal. Chętnie skorzystam z części przepisów, ale... Serio? Nawet po sugestii, by nie trzymać się sztywno tego menu, mam mieszane uczucia. No i kawa latte jako element przekąski kompletnie mnie nie przekonuje. 


Nieźle opracowana jest cała reszta - czyli kwestie natury psychicznej, zdrowia, ogólnej sprawności fizycznej i seksu. Mamy także artykuły o urodzie (ciekawe, niektóre przydatne - ale według mnie jest ich trochę za dużo), prezentację kosmetyków (naciągane) i trochę mody (przyjemne dla oka, ale według mnie kompletnie zbędne). Czyta się przyjemnie, ale brak mi konkretów dotyczących spraw ściśle fitnessowych. W końcu o życiu czytam co miesiąc w "Twoim Stylu", liczyłam, że Women's Health skupi się na aktywnym trybie życia, a sportu jest w magazynie niewiele. 

Brzmi źle? Fakt, im dłużej czytam magazyn, tym więcej wad dostrzegam. Szczegóły stawiają WH w niewygodnym położeniu, ale całość jest dobra. Artykuły są długie, ciekawostki przydatne. Warto pochylić się nad tekstem o roli hormonów w kształtowaniu naszej sylwetki oraz problemach zdrowotnych, które możemy wytropić, obserwując nasze ciało. 

Women's Health, chociaż niepozbawiony wad, prezentuje się przyzwoicie. Nie wypełnia pustki na półce i "pakującym" kobietom nie doradzi, ale na tle innych babskich tytułów wypada pozytywnie. Nie podjął się walki ze stereotypami i to trochę boli, ale realia rynku są takie a nie inne - nakład musi pójść.

Dla mnie jest interesującym magazynem, ma w sobie potencjał, może jeszcze wiele pokazać i sięgnę po kolejny numer. Nie zastąpi mi Men's Health, który ma to czego szukam - mięśnie, mięśnie, mięśnie, zdrowy i higieniczny tryb życia i duuuużo jedzenia - ale wierzę, że rozwinie się w dobrym kierunku. 

6 komentarzy:

  1. nie wiem jak jest z tą gazetą, ale Men’s Health zawsze wydawało mi się taką męską odmianą Cosmo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami za dużo tam seksu, to muszę przyznać, ale ogólny poziom jest wyższy :)

      Usuń
  2. WH dostał ode mnie dwie szanse - pierwszą i ostatnią. Nie kupię kolejnych numerów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale potrafię wyobrazić sobie powody :) Ja jestem z tych, co dają aż za dużo szans, więc WH jeszcze nie skreślam.

      Usuń
  3. dzieki za ciekawa recenzje :) moglam ja porownac ze swoja. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawa gazeta, nawet dzisiaj sobie kupiłam :)

    OdpowiedzUsuń