1. Bielenda, łagodny 2-fazowy płyn do demakijażu oczu, Awokado - niestety najgorszy z trio dwufazówek Bielendy. Nadal dawał sobie radę z wodoodpornym tuszem, więc tragedii nie ma, ale usuwanie makijażu było dłuższe i trudniejsze w porównaniu z wersją oliwkową i bawełnianą. Częsty efekt pandy i podrażnienie oczu całkowicie go u mnie skreślają. Miał być dla wrażliwych oczu, moje, o wrażliwości zupełnie przeciętnej, mocno cierpiały.
2. BeBeauty, Micelarny żel do mycia i demakijażu - pierwszym przymiotnikiem, który przychodzi mi na myśl o tym żelu, jest: łagodny. Nie ma chyba możliwości, żeby zrobił skórze krzywdę. Całkiem nieźle radził sobie z makijażem. Chociaż w odróżnieniu od płynów nie miałam dowodu w postaci brudnego wacika, nie występowały u mnie objawy charakterystyczne dla niezmytych kremów BB, typu zapychanie. Skóra wyglądała świeżo i zdrowo. Nie wrócę jednak do niego, ponieważ moja mieszana cera pod jego wpływem zaczęła wydzielać więcej sebum i miałam kłopot z jego ograniczaniem. Sprawdzi się u suchych skór, tak jak zaleca producent, mieszane i tłuste mogą zacząć nadmiernie się przetłuszczać.
3. Yves Rocher, żel pod prysznic Jardins du Monde, wersja Ziarna kakao z Afryki - w niepozornej buteleczce znajdziemy 200ml wspaniałego płynu. Zacznę od początku: wygodny "format", żel można zabrać ze sobą na wakacje. Zapach - obłędny! Mocna, słodka woń ziaren kakaowca, prysznic/kąpiel z tym żelem to sama przyjemność. Świetnie się pieni, oczyszcza jak trzeba. Ja więcej nie potrzebuję i chętnie wrócę do tego żelu.
4. Joanna Naturia Body, Peeling antycellulitowy z imbirem - czy zwalcza cellulit, nie mnie to oceniać. Jest jednak bardzo przyjemnym, ostrym, porządnym zdzierakiem. Może nie jest gruboziarnisty jak najbardziej gruboziarniste peelingi, ale drobinki zdecydowanie czuć na skórze i co ważne, jest ich bardzo dużo. Zapach delikatny, zaiste imbirowy. Tylko pojemność malutka, na co narzekałam już przy recenzji innego peelingu Joanny. Polecam.
5. Kallos Latte, maska do włosów - nie polubiłam się z tą maską, parę miesięcy przeleżała nieużywana, aż w końcu wykorzystałam ją do tego, do czego świadoma kobieta ;) używa nietrafionych masek - do depilacji nóg. I tu zdała egzamin idealnie - zmiękczyła włoski, nawilżyła skórę, nadała niespotykany wręcz poślizg maszynce. Mam wrażenie, że nawet spowolniła nieco odrost nowej sierści. O tym, co moim włosom w niej nie pasowało, pisałam tutaj.
6. Bielenda, olejek do kąpieli Pomarańcza & Cynamon - skończył się chyba jeszcze w lutym, ale przetrzymywałam go na półce w nadziei, że da się z niego jeszcze coś wycisnąć. Zachwalałam go już tutaj.
lubię 1 i 4:)
OdpowiedzUsuńPeelingi z Joanny są świetne :)
OdpowiedzUsuńTej nuty zapachowej nie miałam.
Teraz rozpoczynam testy wariantu kawowego :)
Usuńfajne denko, też zużyłam w tym miesiącu ten peeling z joanny ^^
OdpowiedzUsuńBardzo ładne denko. Ja bardzo lubię peelingi z Joanny.
OdpowiedzUsuńWidzę że są popularne, zresztą nic dziwnego, bo tanie i skuteczne :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńtych peelingów Antycellulitowych z Joanny jeszcze nie miałam muszę spróbować:)
OdpowiedzUsuńWarto :) cellulitu same z siebie nie usuną, ale na pewno w tym pomogą.
Usuńwarto poczytać i popróbować:)) zapraszam do mnie! http://memarieamar.blogspot.com/ może zaobsewrwujesz?? Daj znać!
OdpowiedzUsuńo produktach numer 1,2,3 mamy dokładnie to samo zdanie :)
OdpowiedzUsuń