Wiele z nas świadomie rezygnuje z
pewnych produktów dla dobra figury czy zdrowia. Niektórzy potrzebują specjalnej
diety wykluczającej rzeczy dla większości społeczeństwa nieszkodliwe, jak owoce
czy nabiał. W tym poście chcę skupić się jednak na jedzeniu mającym negatywny
wpływ na wszystkich – a więc wysoko przetworzonym, zawierającym dużo chemii,
cukru, utwardzonych tłuszczy czy białej mąki.
Cheat meal to posiłek, który
zawiera takie właśnie wykluczone z naszej diety składniki. Jego głównym
zadaniem jest przyspieszenie metabolizmu. U osób, które zeszły do niskiego
poziomu tkanki tłuszczowej w organizmie i mimo wszelkich innych prób nie mogą
dalej schudnąć, taki bogaty w węglowodany posiłek będzie bodźcem do
przyspieszenia przemiany materii, a co za tym idzie, ponownego „włączenia”
procesu spalania tłuszczu. Cheat meal stanowi również rozwiązanie dla osób,
które mają trudności z wytrwaniem w zdrowej diecie, ponieważ pozwala im na
stosunkowo częste, małe grzeszki. Dietetycy zalecają spożycie takiego
oszukanego posiłku raz w tygodniu.
Cheat meal nie ma jednej ścisłej
definicji i dla każdego będzie składał się z innego jedzenia. Dla niektórych
będzie to duża porcja owoców, dla innych nabiał albo cokolwiek zawierającego
mąkę, dla większości słodycze, ciasta i fast food. Dla mnie, mówiąc bardzo
ogólnie, oszukany posiłek to ten, gdzie podstawą jest biała mąka i/lub zawierający
cukier, sporo dodatków chemicznych, wysoko przetworzony. Rzadko wybieram takie
jedzenie – nie dlatego, że się powstrzymuję, ale dlatego, że po prostu nie mam
na nie ochoty.
źródło |
Jestem przeciwna czynieniu z
cheat meala rytuału, traktuję go jako rzadko występujące odstępstwa od diety,
dla których mam powód – brak możliwości zjedzenia czegoś zdrowego, spotkanie z
rodziną czy impreza (aczkolwiek nie każda, powiedzmy że alkoholem zakrapiam
jakieś 10% na które chodzę, z kolei po imprezowe przekąski nie sięgam w ogóle).
Mówiąc prosto – cheat meal
powinien być wyjątkiem, a nie regułą.
Jeśli z utęsknieniem czekasz na
cotygodniowy kawałek ciasta czy pizzy, to znaczy, że twoja dotychczasowa dieta
nie jest odpowiednio skomponowana. Przy dobrym żywieniu organizm nie będzie
domagał się chemii! W takim przypadku należy zmienić co nieco w codziennym
menu, tak, aby każdy posiłek zawierający dozwolone produkty był niebem dla
kubków smakowych. To możliwe i wcale nie trudne. Jeśli zaczniesz czerpać
prawdziwą przyjemność ze zdrowego jedzenia, nie spojrzysz już na słodycze czy
fast foody. Zamiast czekać na porcję ciastka raz w tygodniu, będziesz cieszyć
się kilka razy dziennie z myślą o śniadaniu, obiedzie i kolacji. Grunt to
znaleźć sposób przyrządzenia dania, który najbardziej będzie Ci odpowiadał.
Po drugie uważam, że cotygodniowe
odstępstwo od diety jest zbyt częste. W ten sposób nie odzwyczaisz się od
śmieciowego jedzenia, bo będziesz mieć świadomość, że ono zawsze gdzieś na
horyzoncie na ciebie czeka. Nawet jeśli organizm nie będzie już wołał o nie
wołał, ty prawdopodobnie z przyzwyczajenia będziesz po nie sięgać. Powtórzę się
– codzienne posiłki powinny dostarczać ci tak dużej przyjemności, że nie
będziesz mieć ochoty zamienić ich na zestaw z Maca czy tabliczkę czekolady.
Poza tym nawet ten raz w tygodniu nie wpłynie pozytywnie na twoje zdrowie. Nie
mówię tu oczywiście o kostce czekolady czy nawet kuflu piwa – ale copiątkowa impreza
opierająca się na chipsach, pizzy i piwie to nie jest coś, co ja bym chciała
zafundować swojemu ciału. Szanuję je i nie chcę napychać go śmieciami. Skoro
już coś wykluczasz, to wyklucz to naprawdę, na stałe, nie tylko dla figury, ale i zdrowia.
Trzecia rzecz – na początku drogi
taki cheat meal może zamienić się w cheat day, czyli całodzienne jedzenie tego,
co popadnie (w najgorszym przypadku nawet cheat week). Kiedy jeszcze nie
jesteśmy przyzwyczajeni do zdrowego odżywiania i ciągnie nas do chemicznej
papki, łatwo uznać, że „skoro już
zjadłam hamburgera, to nie szkodzi mi zjeść jeszcze lody i frytki, a później
wybiorę się na gorącą czekoladę i tiramisu”. Jeden dzień luzu to nie tragedia, ale jeden dzień całkowitego zapomnienia w każdym tygodniu - już trochę gorzej.
źródło |
Cheat meal tak naprawdę nie jest
potrzebny z powodów, dla jakich go wymyślono. Przyspieszenie metabolizmu można
załatwić jedząc w jednym posiłku dużo więcej tego, co zawsze – czyli np. 1000
kcal na obiad, przy czym żeby nie były to odmrażane zapiekanki, ale danie z w miarę
nieprzetworzonych produktów. Z kolei jeśli chodzi o chwilę zapomnienia dla osób
na ścisłej diecie – cóż, uważam, że zbilansowana dieta, dobrana do kubków
smakowych człowieka, pozwoli zapomnieć o niezdrowych pokusach. Przy czym
podkreślam słowo „zbilansowana”, bo na diecie kopenhaskiej, 1000 kalorii,
Dukana i tym podobnych to się zwyczajnie nie uda i znaczenie będzie miała tylko
silna wola.
To nie oznacza, że całkowicie
neguję sens istnienia cheat meal. Każdemu zdarza się odstępstwo od diety,
celowe lub nie. Czasami w braku laku trzeba zjeść coś niezdrowego i jeśli
zdarzy się to raz na miesiąc, nie powinniśmy mieć z tego powodu wyrzutów
sumienia. Jeśli czasem mamy sięgamy po coś, co wykluczyliśmy – nic strasznego się nie
dzieje. Najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą. Jeśli raz na rok chcę iść z
chłopakiem na pizzę, to idę. Jeśli przez tydzień chodzi za mną budyń
czekoladowy, to w końcu go robię. Piwo raz na półtora miesiąca też nie jest wielką
tragedią. Kawałek ciasta na święta - czemu nie? Jeśli potrzebujesz trzech kostek czekolady w niedzielne popołudnie do kawy, to bierz i rozkoszuj się nimi :)
***
Dbam o zdrowie, szanuję swoje
ciało, ale jednocześnie nie jestem dla siebie zbyt surowa i staram się nie przeginać w drugą stronę – bo wszystko jest
dla ludzi :)
Widzę, że mamy podobne poglądy na większość tematów. Na prawdę spodobały mi się Twoje posty. Konkretnie napisane, na temat, widać, że rozsądnie podchodzisz do tematu
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że cheat meal ma służyć po prostu właśnie zorganizowaniu w czasie takiego odstępstwa :) Póki wiadomo, że nie rozłoży się ono na więcej posiłków. Ja np. WIEM, że w sobotę zjem moje ukochane połączenie paluszków i czekolady, które wydały beskidzkie...raz na tydzień jeden dodatek do posiłku wystarcza i wtedy przez cały tydzień mam świadomość, że nie mam na co czekać bo i tak w sobotę znów będę się zajadać pysznymi paluszkami w czekoldzie :D
OdpowiedzUsuńZłym pomysłem są zdjęcia takich pysznych rzeczy, kiedy niektórzy z czytelników bloga sa na diecie :p A cheat meal? Oczywiście, ale nie można go robić codziennie :p Ra z w tygodniu góra, a pokusy zdarzają się częściej. Jeżeli ktoś z Was również jak ja jest na diecie i cierpi z powodu oglądania tych zdjęć, to na pocieszenie bardzo motywujący i optymistyczny artykuł: http://www.jestemfit.pl/artykuly/dieta/jak-szybko-schudn%C4%85%C4%87-ca%C5%82a-prawda-o-szybkim-zrzucaniu-wagi :) Powodzenia w redukcji tkanki tłuszczowej!
OdpowiedzUsuń