piątek, 16 listopada 2012

Mini przewodnik po kremach BB [Missha, Skin79, Lioele]



Moja przygoda z koreańskimi kremami BB trwa już prawie rok – „wkręciłam się” w BB-manię w ostatniej chwili, zanim stały się popularne, dość krótko przed tym, kiedy na rynku zaczęły pojawiać się ich europejskie odpowiedniki. Do tej pory trzymam się tylko „oryginałów”, lubię wypróbowywać nowe rodzaje i marki. Wydaje mi się, że znalazłam już swojego ulubieńca, ale lista kremów do wypróbowania nadal nie jest pusta.

Większość BB, jakich używałam, była w formie próbek. Nie pokusiłabym na zamówienie dość pełnej wersji kosmetyku, nie wiedząc, czy przypadnie mnie i mojej cerze do gustu. Ten post nie będzie więc dokładną recenzją żadnego z kremów – Missha M Perfect Cover dostanie być może osobny tekst – ale bardziej mini przewodnikiem najpopularniejszych kremów dla tych, którzy, być może, szukają dla siebie prezentu na święta lub po prostu nie wiedzą, od czego zacząć.

Przede wszystkim – gdzie szukać próbek?

ü  Ebay – można znaleźć tu próbki większości koreańskich kremów BB. Przesyłka zwykle jest darmowa, a próbki na każdą kieszeń, bo ceny nie przekraczają 10zł, średnia to raczej 7-8. Na jednej aukcji kupujemy zwykle trzy do pięciu saszetek z kremem. Taka saszetka bez problemu wystarcza na dwie aplikacje. Prosta kalkulacja wskazuje, że możemy sobie pozwolić na nałożenie danego kremu co najmniej sześć razy – wystarczająco dużo, by sprawdzić, czy nam pasuje – w różnych warunkach pogodowych, z bazą czy bez – i czy nie robi szkody cerze.

ü  AsianStore – próbki z tego sklepu znajdują się w małych (2ml) słoiczkach i kosztują średnio 9zł za sztukę. Niestety dodać do tego trzeba koszty wysyłki (o ile nie mieszka się w Krakowie, skąd można umówić się na odbiór osobisty). Zawartość słoiczka spokojnie powinna wystarczyć na sześciokrotną aplikację.

ü  Allegro – tu ceny próbek mocno się wahają i po doliczeniu przesyłki za taką samą ilość tego samego kremu możesz zapłacić od 6 do 14 zł. Warto jednak dokładnie czytać opisy i sprawdzać, czy w gąszczu dwumililitrowych próbek nie znajduje się jakaś mniejsza…


Jeśli zaś chodzi o pełnowymiarowe wersje – polecam Ebay. Kremy są tam najtańsze, wybór ogromny, często można trafić na promocje. Wielu sprzedawców dodaje do zakupów gratisy. Przed zakupem warto jednak przeszukać sieć (nie tylko stronę z opiniami), by sprawdzić, czy sprzedawca, którego oferta nas interesuje, jest uczciwy i sprzedaje oryginalne kosmetyki. Ze swojej strony polecam


Na drugim miejscu, jeśli chodzi o ceny, jest Allegro – chociaż i tak przebicie tutaj może sięgać nawet 30%. AsianStore jest najdroższy. Dla przykładu podam ceny kremu Skin79 Hot Pink o pojemności 40g: Ebay – 39zł, Allegro – 60zł, AsianStore – 85zł.

Zamawianie z Ebay nie jest trudne, a przesyłki dochodzą w niecałe dwa tygodnie. Nigdy nie zdarzyło mi się, by cokolwiek po drodze zginęło. Będę trzymać się tego miejsca :)

Dlaczego zainteresowałam się kremami BB? Przede wszystkim chciałam spróbować czegoś nowego ;) ponadto kremy te posiadają, oprócz wyrównania kolorytu i ukrycia niedoskonałości, dwie pożądane przeze mnie cechy:
1)      Filtry UVB/UVA – nie lubię wystawiać twarzy na działanie promieniowania słonecznego. Używanie klasycznych kremów z filtrami jest kłopotliwe – długo się wchłaniają, są tłuste, doprowadzają do zważenia się makijażu… Są dobrym kosmetykiem na wakacje, ale nie na co dzień.
Nie każdy krem BB zawiera filtr, ale większość zapewnia ochronę co najmniej 25 SPF i PA ++.
 2)      Kolor. Blade twarze znają ból wyboru podkładu w drogerii, gdzie nawet najjaśniejsze odcienie okazują się zbyt ciemne. Kremy BB dopasowane są do potrzeb Azjatek, osób o mlecznej cerze, a więc bardzo jasne. Ponadto w dużym stopniu potrafią dopasować się do koloru skóry.
Inne właściwości kremów – przeciwzmarszczkowa, kojąca czy lecząca – są dla mnie mniej ważne, ale na dłuższą metę wolę krem BB z dodatkowymi funkcjami, niż zwykły podkład, który na twarzy ma po prostu wyglądać ;)

Na dywanik biorę dziś pięć kremów BB:

MISSHA M Perfect Cover
MISSHA M Signature Real Complete
SKIN79 SUPER + Triple Functions Hot Pink
SKIN79 SUPER + Triple Functions Vital
LIOELE Dollish Veil Vita

No to lecimy!

FILTRY

Najlepszą ochronę zapewnia krem Skin79 Vital z filtrem SPF50+ i PA+++.  Drugi w kolejce jest BB Misshy Perfect Cover:  SPF42 i PA+++. Używałam obu kremów w czasie największych wakacyjnych upałów i nie opaliłam się ani o jotę. Pozostała trójka ma standardowy filtr o wysokości SPF25 i PA++. Jest to i tak więcej niż większości wypuszczanych na polski rynek kremów pielęgnujących z filtrem czy kremów BB zachodnich producentów, gdzie maksymalna ochrona to 15SPF i PA+.

Chociaż żadnego z kremów nie użyłabym na plażę – trudno stwierdzić, nie znając składu, na ile są one faktycznie silne i fotostabilne – to jednak, zauważywszy brak jakiejkolwiek opalenizny, uznaję, że nadają się na lato w mieście. Z kolei niższe filtry będą dobrym rozwiązaniem na zimowe dni, gdy do północnej półkuli dociera mniej promieniowania.

KOLORY


Po roztarciu... 



Kremy Misshy występują w trzech odcieniach:
#13 Milky Beige – bardzo jasny kolor, idealny dla osób o praktycznie białej skórze. Na Ebayu jest mniej popularny niż jego ciemniejsi koledzy i przez to często nieco droższy.
#21 Light Beige – najbardziej odpowiedni dla bladziochów, którzy tak zupełnie biali nie są.
#23 Natural Beige – z tym kolorem nie miałam do czynienia, ponieważ z całą pewnością byłby dla mnie zbyt ciemny. Podejrzewam, że osoby nie mające problemu ze znalezieniem podkładu drogeryjnego byłyby z tego odcienia zadowolone.

Kremy Skin79 mają jeden kolor. Na swatchu wydaje się ciemny i szarobury, ale niech Was to nie zraża – naprawdę dobrze dopasowuje się do koloru skóry. Moja karnacja to coś pomiędzy misshowymi #13 i #21, i Skin79 dostosował się do tej barwy idealnie.

Krem Lioele, który opisuję, występuje w dwóch wersjach kolorystycznych: zielonej (#2 Natural Green) i fioletowej (#1 Gorgeous Purple). Nałożenie go na skórę może budzić strach, ale rozprowadzony wtapia się w nią i dopasowuje do kolorytu, delikatnie go rozjaśniając. Zielony jest odpowiedzialny za redukowanie zaczerwienień, a fioletowy za ożywienie zmęczonej cery i neutralizowanie żółtego odcienia.

APLIKACJA

Wszystkie kremy mają lekką konsystencję i rozprowadzają się dobrze. Do pokrycia całej twarzy wystarczy niewielka ilość produktu, co pozytywnie wpływa na ich wydajność.

DZIAŁANIE

Zdecydowanie najbardziej do gustu przypadły mi kremy Skin79. Idealnie dopasowywały się do mojej karnacji, rzeczywiście ładnie wyrównywały kolor, wygładzały cerę. Trudno było stwierdzić, że mam cokolwiek na twarzy, tak naturalny dawały efekt. I co ważne, regulowały wydzielanie sebum. Już ich wykończenie było obiecujące, semi-matowe, po ich aplikacji moja cera potrzebowała jedynie niewielkiego przypudrowania. Potem, w ciągu dnia, nie występowała konieczność ponownego sięgnięcia po puder.

Opakowania Hot Pink i Vital różnią się tylko kolorami - Vital jest pomarańczowy; niestety nie zachowałam próbki, którą mogłabym to zilustrować

Kremy Misshy były wyższą szkołą akrobacji, bo od razu po ich zastosowaniu bardzo się świeciłam i trudno było mi zmatowić twarz. Z powodu takiego a nie innego wykończenia tuż po aplikacji wyglądałam, jakbym miała na twarzy woskową maskę, niezależnie od ilości użytego produktu.

Mimo, że problematyczny, Perfect Cover dawał ostatecznie dobry, naturalny efekt i używałam go z przyjemnością. Miał dobre krycie, chociaż na pewno nie nazwałabym go „perfekcyjnym”. Wygładzał i rozjaśniał. Raz przypudrowany, nie dawał się we znaki ponownym błyskiem. Był trwały i nie zostawiał śladów. Nosił się po prostu dobrze, nie mogłam mieć żadnych zastrzeżeń do jego działania. Tubka się już kończy, na pewno ciężko będzie mi się z nim rozstać.

Perfect Cover, jak widać, stracił nieco wyrazu.
Gorzej było z Signature Real Complete – po kilku godzinach od przypudrowania problem błyszczenia skóry się odnawiał; dla wielu osób jest to normalna kolej rzeczy, ja rozpieszczona przez Perfect Cover i podkład Inglota uznałam to za wielką wadę. Krycie miał średnie, trwałość również. Cera nie zyskiwała ładnego kolorytu. Miał również skłonności do brudzenia, jakby nie potrafił się całkowicie wchłonąć. I co najgorsza, okropnie mnie zapchał. Po żadnym innym kremie nie miałam wysypu krostek, Real Complete zawiódł mnie tutaj na całej linii.


Lioele dawał tak jak Skin79 wykończenie semi-matowe, które jednak nawet po nałożeniu pudru nie utrzymywało się długo i po kilku godzinach moja buzia zaczynała się lekko błyszczeć. Ponowne sięgnięcie po puder załatwiało sprawę  na kolejne parę godzin. Trwałość oceniam na kiepską – Lioele potrafi częściowo zniknąć z twarzy po kilku godzinach.

Natural Green faktycznie maskował zaczerwienienia. Gorgeous Purple z kolei nie dawał efektu jakiego się spodziewałam. Trochę rozjaśnił skórę, ale nie było żadnego efektu „wow”. Wydaje mi się wręcz, że poszarzał cerę… Z tych dwóch kremów wybieram właśnie zielony kolor – ma dobre krycie, koloryt skóry jest równy, świeży i zdrowy. Rozjaśnia tak samo dobrze jak fiolet, ale cera wygląda pod nim o wiele lepiej. 


POJEMNOŚCI I CENY

Kremy dostępne są w kilku pojemnościach:

®       Lioele Dollish Veil Vita ma 30ml i można kupić go już za około 50zł.

®       Missha M Perfect Cover występuje w wersjach 20 i 50ml. Ceny opakowania 20ml zaczynają się od ok. 28zł, 50ml to wydatek co najmniej 40zł.

®       Missha M Signature Real Complete można dostać w opakowaniach 20ml – tu ceny zaczynają się od ok. 30zł – i 45ml, za które musimy zapłacić co najmniej 60zł.

®       Skin79 Super + Triple Functions Hot Pink – za 40ml produktu zapłacimy przynajmniej 37zł. Istnieją również mniejsze pojemności: 25ml (ok. 29zł) i 15ml (za cenę ok. 26zł). Na aukcjach dostępne są małe opakowania po 5ml, często wysyłane po kilka na zasadzie próbek, pojedynczo w cenie ok. 10zł.

®       Skin79 Super + Triple Funtions Vital – tu 40ml kremu kosztuje od 45zł w górę. 15-mililitrowe opakowanie to koszt rzędu 32zł. Najmniejsza pojemność – 5ml – nie schodzi raczej poniżej 11zł. Nie spotkałam się z pojemnością 25ml.

(ceny podaję za Ebay.com)

Moim wyborem na okres zimowy będzie z całą pewnością Skin79 Hot Pink, później planuję przerzucić się na Vital tej samej firmy. Poważnie przemyślę również powrót do Misshy Perfect Cover. W międzyczasie chciałabym przetestować kilka kremów marki SkinFood. 

3 komentarze:

  1. Zostałaś otagowana:
    http://malymiszmasz.blogspot.com/2012/11/tag-relaks-i-ostatnie-zakupy-kosmetyczne.html
    :-)
    P.S. świetny post, doskonale wszystko opisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Kremy BB dopasowane są do potrzeb Azjatek, osób o mlecznej cerze, a więc bardzo jasne" - małe sprostowanie: Azjatki wcale nie mają naturalnie jasnej cery (a już na pewno nie mlecznej), przeważnie jest ona ciemniejsza niż u Europejek. Niemniej to właśnie w kulturach azjatyckich biaława karnacja jest wciąż hołubiona, tak jak miało to miejsce u nas jeszcze 100-200 lat temu, dlatego właśnie produkuje się tam tyle jasnych odcieni kosmetyków do twarzy. :)

    OdpowiedzUsuń