środa, 7 listopada 2012

Myjący peeling do ciała Joanna Naturia

Dzisiejszy post poświęcam małemu, niepozornemu kosmetykowi, który okazał się mieć więcej zalet, niż myślałam na samym początku znajomości z nim. Zapraszam :)

Joanna, Naturia, Peeling myjący




SŁOWO OD PRODUCENTA

Peeling myjący o owocowym zapachu doskonale wygładza i odświeża ciało. Specjalnie dobrana receptura zawiera nawilżający ekstrakt owocowy (w zależności od wersji: z kiwi, pomarańczy, truskawki, porzeczki lub grapefruita) oraz drobinki ścierające, które usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka.
Wspaniałe rezultaty: 
- oczyszczona i odświeżona skóra
- gładsza i milsza w dotyku
- przyjemnie pachnąca

OPAKOWANIE

W opakowaniu znajduje się 100ml produktu. Butelka jest więc mała, poręczna, zmieści się wszędzie – czy to na zapchanej kosmetykami półce, czy w podróżnej kosmetyczce. Dla mnie jest to jednak zbyt mała pojemność, wolałabym mieć wybór pomiędzy taką kieszonkową wersją, a pełnowymiarowym produktem (200-250 ml).
Plastik użyty do produkcji jest gruby i przezroczysty. Buteleczka stoi stabilnie. Klapka przy otworze jest dobrej jakości i nie odpada, nie trzeba siłować się z jej podważeniem, ale sama z siebie również się nie otworzy.
Nie ma problemów z wydobywaniem produktu z wnętrza, nawet jeśli została go mała ilość. Z kolei resztki, które osadziły się na ściankach, można ostatecznie wypłukać, gdyż klapka umocowana jest na zakrętce.
Szata graficzna kolorowa, estetyczna, przyjemna dla oka. Etykiety nie odklejają się i nie odbarwiają, nie wchodzi pod nie woda.
4.5/5



ZAPACH I KONSYSTENCJA

Do wyboru jest mnóstwo owocowych zapachów – w tym np. truskawka, pomarańcza, kiwi i gruszka, czyli dla każdego coś dobrego. Ja do testów wybrałam czarną porzeczkę. Po otwarciu buteleczki rzeczywiście wyczuwa się wyraźny i naturalny, słodki zapach tego owocu – w moim odczuciu bardzo przyjemny.
Woń obecna jest podczas całej aplikacji, ale mimo obietnic producenta – po jej zakończeniu nie utrzymuje się na skórze.

Konsystencja jest idealna! Bardziej przypomina krem niż żel, jaki spotyka się w wielu peelingach. Bardzo mi to odpowiada. Produkt świetnie rozprowadza się na ciele, nic nie spada, nie spływa, nie zbija się. Drobinki są małe, ale jest ich dużo – są gęsto upakowane i dobrze wyczuwalne podczas masażu.
4.5/5

Na zdjęciu widoczne są białe drobiny; czarne elementy służą funkcji dekoracyjnej. 

DZIAŁANIE

Przyznam, że preferuję gruboziarniste, porządne zdzieraki. Tutaj mamy do czynienia ze średnio ostrymi i małymi drobinami. Peeling nie usunie całości martwego naskórka w miejscach, gdzie skóra jest grubsza, nie ma również właściwości antycellulitowych czy ujędrniających. Ale też trzeba zwrócić uwagę na to, że producent niczego takiego nie obiecuje.

Peeling określa się jako myjący i rzeczywiście po użyciu czułam, że mam dobrze oczyszczoną, a dodatkowo wygładzoną i miękką skórę.

Jako jedyny peeling do ciała mi nie wystarczy – jest zbyt delikatny dla ud i brzucha, czyli tam, gdzie najczęściej stosuję tego typu produkty. Te części ciała jak najbardziej stają się gładsze – bo to nie jest tak, że nic z nimi nie robi! – po jego użyciu, ale mam świadomość, że potrzebują czegoś więcej, trochę większej mocy ;)

Na samym początku stosowałam ten peeling tylko na udach i brzuchu, i gdybym nierozważnie na tym poprzestała, moja ostateczna opinia nie byłaby aż tak pozytywna. Ale spróbowałam jego działania na całym ciele i okazało się, że to był strzał w dziesiątkę.

Najlepiej sprawdza się w miejscach bardziej wrażliwych – na piersiach, dekolcie czy szyi, których nie potraktowałabym obecnymi na mojej półce zdzierakami. Radzi sobie nieźle również  ze skórą na rękach i ramionach, chociaż i tutaj od czasu do czasu przyda się coś mocniejszego. Ten peeling ściera dobrze i daje namacalne efekty, ale w żadnym wypadku nie podrażnia.

Użyłam go także do twarzy i przyznam, że dał mi lepsze efekty niż dotychczas używane peelingi (a używam m.in. sławnego peelingu z Synergenu, tego niby „dla wrażliwców”)  – skóra była idealnie gładka i miękka; na mojej cerze raczej nie występują nierówności, ale tak naprawdę dopiero po tym peelingu odkryłam, jak jedwabiste mogą być moje policzki!

Nie udało mi się odnotować nawilżenia, o którym wspomina producent, ale i tak po każdym użyciu peelingu wklepuję w ciało kremy czy balsamy, więc taka opcja w peelingu ma dla mnie marginalne znaczenie.
8.5/10

SKŁAD


WYDAJNOŚĆ

Używany zgodnie z zaleceniem producenta, czyli 2-3 razy w tygodniu, peeling powinien wystarczyć nam na niecały miesiąc. Nie jest to spektakularny wynik, ale mała pojemność rządzi się swoimi prawami. Ilość produktu potrzebna do dokładnego umycia/speelingowania konkretnej części ciała jest porównywalna, jeśli nie mniejsza, z tą, z którą mamy do czynienia przy większych peelingach, więc nie w aplikacji tkwi problem. Po prostu trudno wyciągnąć z tak małej buteleczki coś więcej.
4.5/5

DOSTĘPNOŚĆ

Natury, mniejsze sieciowe drogerie, supermarkety. W Rossmannach brak. Przeciętnemu człowiekowi jest zwykle bliżej do Rossa (lub nawet dwóch), niż do marketu, stąd niższa ocena.
4/5

CENA

5-6zł. Uważam, że kwota nie jest wygórowana (chociaż jeśli mnie pamięć nie myli, a Wizaż nie oszukuje, kiedyś cena nie przekraczała 4zł). ‘’Pełnowymiarowe’’ peelingi – standardowo o pojemności 200ml – kosztują od 10zł w górę, więc ten plasuje się w dolnej granicy średniej.
5/5

SUMA PUNKTÓW: 31/35

Podsumowując: bardzo przyjemny produkt – nie tylko dla ciała, ale dla nosa i oka również. Prawdopodobnie zagości u mnie na dłużej, polubiłam sposób, w jaki „obchodzi się” z moją skórą. Mała rzecz, a cieszy :)


Oświadczam, że na moją ocenę nie miał wpływu fakt, iż otrzymałam produkt do testów. 

9 komentarzy:

  1. Mam ten peeling, kupiłam go chyba parę lat temu i stoi w szafce (ups!) Dzięki, że mi o nim przypomniałaś, chyba wypada wreszcie go zużyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jeszcze nie jest przeterminowany, to jak najbardziej :) termin mojego kończy się za dwa lata, więc może i na Twój nie jest za późno.

      Usuń
  2. mam zamiar go kupić,lecz ciągle nie ma;( zapraszam do siebie do obserwowania i na wpisy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Mnie się nigdy nie zdarzyło, by nie było ich w Naturach :) dziś odwiedziłam krakowski Firlit i też były (chociaż nie wszystkie zapachy).

      Usuń
  3. Lubię te peelingi - w szczególności wersję truskawkową i żurawinową ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lata temu miałam truskawkową i chociaż niewiele pamiętam z czasu użytkowania jej, to wiem, że zapach miała świetny.

      Usuń
  4. truskawkowy naaajlepszy ; p

    http://olaposlinska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam ochotę spróbować teraz żurawiny, ale wszyscy mówią o tej truskawce... chyba jednak czas na przypomnienie sobie jej zapachu :)

      Usuń
  5. Uwielbiam te pilingi ;)
    W promocji jak najbardziej warto je kupować ;)

    OdpowiedzUsuń