Zdjęcie robione pędzlem do pudru. A serio - komórką. Płyta została w domu, gdzie tylko ta opcja była dostępna, i czeka, aż zsześciopakuję się z Jillian. |
Na tę płytę Ewy Chodakowskiej czekałam z niecierpliwością (tak jak na Turbo – Killer wpadł mi w ręce nieoczekiwanie, a
ze Skalpelem przygoda była duuużo dłuższa; wyjaśnię niedługo). 30 listopada tuż
przed wyjazdem do domu pobiegłam do salonu prasowego i bez zastanowienia wyszłam, dzierżąc już w ręku swój egzemplarz :)
Po ukazaniu się zwiastuna treningu na profilu Ewki na
Facebooku zawrzało. Wielu osobom nie podobała się idea zaproszenia innych osób
do ćwiczeń. Dla części było to złamanie magicznego kontaktu jedna-na-jedną, dla
innych obraźliwa była obecność celebrytek zamiast zwyczajnych dziewczyn.
Jeśli chodzi o pierwszy powód, to trochę mnie dziwiło –
Jillian Michaels ćwiczy z dwoma dziewczynami, a jakoś nikt nie narzeka, że
poświęca swoim podopiecznym przed ekranem za mało czasu. Cóż, co kto lubi.
Drugi powód mogłam skomentować machnięciem ręki. Business is business, jak mówią. Mimo że nie przepadam za kobietami, jakie wzięły
udział w ćwiczeniach – na nazwisko jednej nóż w kieszeni mi się otwiera – to
uznałam to za ciekawą odmianę. Liczyłam, że Ewa będzie pokazywać na
delikwentkach, jak powinno się robić ćwiczenia i jakie błędy najczęściej się
popełnia. Poza tym widząc niedoskonałość dziewczyn samemu można się w jakimś
stopniu podbudować.
Do rzeczy jednak.
Trening podzielony jest na trzy części, każdą przeznaczoną
do innych celów: z Aleksandrą Szwed ćwiczymy równowagę i modelujemy uda, z
Beatą Sadowską spalamy kalorie, a z Karoliną Malinowską pracujemy nad mięśniami
brzucha. Panuje dowolność w wyborze i bardzo mi się to podoba.
Ewa wielokrotnie mówi, że ćwiczenia pokazywane na ekranie wyglądają na łatwe, ale takie nie są. I
jest to prawda. Chociaż nie skacze się tak wariacko jak w killerze czy turbo,
mięśnie dają o sobie znać, a pot spływa po czole. Chociaż jest stosunkowo statycznie, wiem, że to działa!
Oczywiście, o ile dobrze przyłożyć się do wykonywanej pracy.
Same ćwiczenia bardzo mi odpowiadają. Jedyne, do czego mogę
się przyczepić, to ich powtarzalność. Jeśli trening trwa 15 minut, to
chciałabym robić w tym czasie wiele różnych figur. Zamiast dwóch serii po trzy
powtórzenia – trzy serie po dwa. Ale że się nie znam i nie wiem, jak takie
rozwiązanie by się sprawdziło, robię co mi każą :)
Ćwiczenia skupiają
się na aspektach przeze mnie preferowanych – modelowanie ud i brzucha to
priorytet. Są ciekawe i wymagające – chociaż trudnością nie dorównują turbo, to
na pewno – a obecność celebrytek nie przeszkadza. Przyznam wręcz, że ten nóż, o
którym pisałam wyżej, zdążył się nieco stępić. Trening mija w mgnieniu oka.
Kardio zrobiłam pobieżnie, wykonałam tylko część ćwiczeń, bo
przy moim BMI umarlaka jeszcze tego brakuje żebym traciła dodatkowe kalorie.
Przy pozostałych dałam z siebie wszystko. Jestem zadowolona i na pewno nie raz
wrócę do tych ćwiczeń. Uda bolały, musiałam spinać wszystkie mięśnie, by utrzymać równowagę, a przy ostatnim treningu mięśnie brzucha płonęły żywym ogniem. To lubię :)
Czy coś mi przeszkadza? Tak. Po wielu sesjach z Jillian
jestem wyczulona na punkcie zwracania uwagi na prawidłowe wykonywanie
ćwiczenia, czego Ewa nie robi albo robi w małym stopniu. Często nawet nie
tłumaczy w jaki sposób ułożyć sylwetkę i mówi lakonicznie: robię co mówi i dopiero w
połowie ćwiczenia zerkam dokładnie na ekran i orientuję się, że robię coś nie tak.
Wiele dziewczyn narzekało na zagadnienia techniczne tej
płyty. Że wygląda jakby producenci wiedząc, że „nazwiska” zrobią nakład, nie
zadbali o oprawę graficzną, odpowiednie oświetlenie itp. Ja tylko spytam – kto
ubrał Beatę Sadowską do szok treningu w bluzę?!
20 minut z Sadowska dają kopa ;d
OdpowiedzUsuńO, tak! Chociaż nie zrobiłam całości, to oddech i tak przyspieszył. Resztę tylko przejrzałam i trzeba przyznać, że tempo jest :)
Usuń