wtorek, 31 grudnia 2013

Szczęśliwego Nowego Roku!


Moi drodzy, w Nowym Roku chciałabym Wam życzyć zdrowia i szczęścia, wiele miłości, prawdziwej przyjaźni, spełnienia marzeń i odwagi do snucia nowych. 

Życzę Wam, żebyście wszelkie trudności przyjmowali z podniesioną głową, potrafili dostrzec piękno w najmniejszych rzeczach i optymistycznie patrzyli w przyszłość.

Mądrzejszych polityków, bardziej szczodrych szefów, niezapomnianych (w pozytywny sposób), rozwijających podróży, filmów i książek wbijających w fotel. 

Pasji we wszystkim co robicie i wytrwałości w realizacji planów.

A na tę chwilę - udanej sylwestrowej zabawy!

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

sobota, 28 grudnia 2013

2013: hity, kity, przemyślenia

Rok przełomowy w kształcie sinusoidy. Dużo się działo, były chwile przerażająco beznadziejne, były wybitnie szczęśliwe, były też chwile maksymalnie zaskakujące.

Zadbałam o siebie jak nigdy wcześniej. Skierowałam swoje kroki w stronę bardziej naturalnej pielęgnacji i chociaż nie zawsze przynosiła mi ona dobre efekty, to chcę nadal tą ścieżką dążyć.

Wielkim uzależnieniem stały się dla mnie perfumy, nagle zaczęłam odczuwać potrzebę codziennego noszenia pięknego zapachu. Spotkałam ich wiele - Angel i Alien Muglera, Jimmy Choo, trucizny Diora, magiczny oud Kiliana. 



Rozpoczęłam trening siłowy, który dał mi niesamowite efekty i sprawił, że w końcu totalnie zaakceptowałam swoje ciało. Większe mięśnie, zgubienie zbędnego tłuszczu, ogromna satysfakcja z faktu rosnącej siły i przede wszystkim nowa pasja: progres, pokonywanie słabości, zwiększanie obciążenia, nowe ćwiczenia, zdrowsza, bardziej przemyślana dieta... Wkręciłam się na dobre. Rok 2014 będzie rokiem kratki na brzuchu i bicepsów godnych Zuzki Light! :)

CCiekawy krem od Bell


Poznałam wiele świetnych i tych mniej zachwycających kosmetyków. Zapraszam więc na małe zestawienie hitów i kitów odkrytych w mijającym roku :)

Kliknięcie na obrazek przenosi do posta z recenzją:

HITY 2013

          
         

 Bell, CC Cream / L'biotica, Biovax maska do włosów słabych ze skłonnością do wypadania / Korund / Oil Medica, maska i odżywka do włosów olej kokosowy / Lovely, serum wzmacniające do paznokci

Maska do włosów, korund i serum z Lovely na stałe zagościły w mojej pielęgnacji - nie wyobrażam sobie z nich zrezygnować. To moje tegoroczne numery jeden! Spełniają swoje zadanie na 100%, nie fundując żadnych skutków ubocznych.

Olej kokosowy w tym wydaniu to wspaniały produkt i polecam spróbować każdemu niezależnie od typu włosów. Na razie odpuściłam go sobie i poszukuję coraz to nowych kosmetyków najlepszych do olejowania, gdyż nie próbowałam jeszcze wielu z tych popularniejszych, jak Sesa czy Khadi. Z kremu CC od Bell też na razie zrezygnowałam, ale wiem, gdzie w sytuacji awaryjnej szukać dobrego, lekkiego i taniego kosmetyku wyrównującego koloryt twarzy. 


KITY 2013

    



Under Twenty, multifunkcyjny antybakteryjny krem BB / Maybelline, Super Stay 10H tint gloss / Essence, superfine eyeliner pen 


Kitów było mniej. Krem BB od Under Twenty poległ na całej linii i nawet przyzwoity, odpowiednio jasny kolor nie mógł go uratować. Ten BB to dla mnie kwintesencja tego, czym nie powinien być kosmetyk do twarzy. Bubel jak się patrzy i dlatego zajmuje pierwsze miejsce na podium.

Tint Maybelline urzekł mnie soczystym kolorem i lakierowanym wykończeniem, ale reszta aspektów - trwałość i co najgorsza usuwanie go - okazała się mizerna. Z kolei eyeliner Essence zapowiadał się super, ale wystarczyło trochę odczekać, aby stał się niezdatny do użycia.

***

Niekosmetycznie

Z rzeczy niekosmetycznych - najbardziej w pamięć zapadły mi:


 Doctor Who, The Day of The Doctor, odcinek specjalny na 50-lecie serialu / Stephen King, Bastion


Dzień Doktora obejrzałam już trzy razy. Mimo kilku niezaprzeczalnych wad, całość zrobiła na mnie spore wrażenie, w odpowiednich momentach wzruszała i rozśmieszała, nie znudziła ani przez chwilę. Nie ma co ukrywać, mam bzika na punkcie DW i trzech Doktorów w jednym miejscu było dla mnie gwarancją wspaniałej zabawy.

Bastion to kolejna cegła Kinga (1000 stron!), którą pochłonęłam w ciągu kilku dni. Rozbudowana fabuła, mnogość miejsc i bohaterów mogłyby zgubić wielu pisarzy, ale Stephen skonstruował z góry różnorodności spójną i porywającą historię. Polecam nie tylko fanom mistrza. 






Londyn / Southampton / Warner Bros. Studio Tour London - The Making of Harry Potter

Londyn pokochałam - od pulsującej historią Tower i kontrastujących z nią drapaczy chmur, przez zjawiskowy Tower Bridge, majestatyczny Buckingham Palace, aż do klimatycznych skwerów i barów oraz zatłoczonych ulic pełnych czarnych taksówek, piętrowych autobusów i ludzi przebiegających na czerwonym świetle. W jednym zdjęciu i zdaniu nie da się wszystkiego opisać :) 

Do Southampton wróciłam ze swoistym sentymentem, odwiedzając dwa muzea poświęcone Titanicowi oraz miejsce w porcie, z którego wypłynął (no, prawie... wstęp do samego doku jest zabroniony). Imponująca wystawa przygotowana przez SeaCity Museum wywarła na mnie wielkie wrażenie i do dzisiaj ze szczególnym przejęciem wspominam m.in. mapę miasta pełniącą rolę podłogi jednej z sal, upstrzoną czerwonymi kropkami, zaznaczającymi domy, z których pochodziły ofiary katastrofy. 

Filmowy Hogwart wywołał chwile płaczu ze szczęścia i wzruszenia oraz uświadomił ogrom pracy jego twórców. 

***

Nie można zapomnieć o nowym członku rodziny :)



czwartek, 26 grudnia 2013

Cheat meal, czyli o roli grzeszków w diecie

Wiele z nas świadomie rezygnuje z pewnych produktów dla dobra figury czy zdrowia. Niektórzy potrzebują specjalnej diety wykluczającej rzeczy dla większości społeczeństwa nieszkodliwe, jak owoce czy nabiał. W tym poście chcę skupić się jednak na jedzeniu mającym negatywny wpływ na wszystkich – a więc wysoko przetworzonym, zawierającym dużo chemii, cukru, utwardzonych tłuszczy czy białej mąki.


Cheat meal to posiłek, który zawiera takie właśnie wykluczone z naszej diety składniki. Jego głównym zadaniem jest przyspieszenie metabolizmu. U osób, które zeszły do niskiego poziomu tkanki tłuszczowej w organizmie i mimo wszelkich innych prób nie mogą dalej schudnąć, taki bogaty w węglowodany posiłek będzie bodźcem do przyspieszenia przemiany materii, a co za tym idzie, ponownego „włączenia” procesu spalania tłuszczu. Cheat meal stanowi również rozwiązanie dla osób, które mają trudności z wytrwaniem w zdrowej diecie, ponieważ pozwala im na stosunkowo częste, małe grzeszki. Dietetycy zalecają spożycie takiego oszukanego posiłku raz w tygodniu.

Cheat meal nie ma jednej ścisłej definicji i dla każdego będzie składał się z innego jedzenia. Dla niektórych będzie to duża porcja owoców, dla innych nabiał albo cokolwiek zawierającego mąkę, dla większości słodycze, ciasta i fast food. Dla mnie, mówiąc bardzo ogólnie, oszukany posiłek to ten, gdzie podstawą jest biała mąka i/lub zawierający cukier, sporo dodatków chemicznych, wysoko przetworzony. Rzadko wybieram takie jedzenie – nie dlatego, że się powstrzymuję, ale dlatego, że po prostu nie mam na nie ochoty.

źródło

Jestem przeciwna czynieniu z cheat meala rytuału, traktuję go jako rzadko występujące odstępstwa od diety, dla których mam powód – brak możliwości zjedzenia czegoś zdrowego, spotkanie z rodziną czy impreza (aczkolwiek nie każda, powiedzmy że alkoholem zakrapiam jakieś 10% na które chodzę, z kolei po imprezowe przekąski nie sięgam w ogóle).

Mówiąc prosto – cheat meal powinien być wyjątkiem, a nie regułą.

Jeśli z utęsknieniem czekasz na cotygodniowy kawałek ciasta czy pizzy, to znaczy, że twoja dotychczasowa dieta nie jest odpowiednio skomponowana. Przy dobrym żywieniu organizm nie będzie domagał się chemii! W takim przypadku należy zmienić co nieco w codziennym menu, tak, aby każdy posiłek zawierający dozwolone produkty był niebem dla kubków smakowych. To możliwe i wcale nie trudne. Jeśli zaczniesz czerpać prawdziwą przyjemność ze zdrowego jedzenia, nie spojrzysz już na słodycze czy fast foody. Zamiast czekać na porcję ciastka raz w tygodniu, będziesz cieszyć się kilka razy dziennie z myślą o śniadaniu, obiedzie i kolacji. Grunt to znaleźć sposób przyrządzenia dania, który najbardziej będzie Ci odpowiadał.

Po drugie uważam, że cotygodniowe odstępstwo od diety jest zbyt częste. W ten sposób nie odzwyczaisz się od śmieciowego jedzenia, bo będziesz mieć świadomość, że ono zawsze gdzieś na horyzoncie na ciebie czeka. Nawet jeśli organizm nie będzie już wołał o nie wołał, ty prawdopodobnie z przyzwyczajenia będziesz po nie sięgać. Powtórzę się – codzienne posiłki powinny dostarczać ci tak dużej przyjemności, że nie będziesz mieć ochoty zamienić ich na zestaw z Maca czy tabliczkę czekolady. Poza tym nawet ten raz w tygodniu nie wpłynie pozytywnie na twoje zdrowie. Nie mówię tu oczywiście o kostce czekolady czy nawet kuflu piwa – ale copiątkowa impreza opierająca się na chipsach, pizzy i piwie to nie jest coś, co ja bym chciała zafundować swojemu ciału. Szanuję je i nie chcę napychać go śmieciami. Skoro już coś wykluczasz, to wyklucz to naprawdę, na stałe, nie tylko dla figury, ale i zdrowia.

Trzecia rzecz – na początku drogi taki cheat meal może zamienić się w cheat day, czyli całodzienne jedzenie tego, co popadnie (w najgorszym przypadku nawet cheat week). Kiedy jeszcze nie jesteśmy przyzwyczajeni do zdrowego odżywiania i ciągnie nas do chemicznej papki,  łatwo uznać, że „skoro już zjadłam hamburgera, to nie szkodzi mi zjeść jeszcze lody i frytki, a później wybiorę się na gorącą czekoladę i tiramisu”. Jeden dzień luzu to nie tragedia, ale jeden dzień całkowitego zapomnienia w każdym tygodniu - już trochę gorzej. 

źródło

Cheat meal tak naprawdę nie jest potrzebny z powodów, dla jakich go wymyślono. Przyspieszenie metabolizmu można załatwić jedząc w jednym posiłku dużo więcej tego, co zawsze – czyli np. 1000 kcal na obiad, przy czym żeby nie były to odmrażane zapiekanki, ale danie z w miarę nieprzetworzonych produktów. Z kolei jeśli chodzi o chwilę zapomnienia dla osób na ścisłej diecie – cóż, uważam, że zbilansowana dieta, dobrana do kubków smakowych człowieka, pozwoli zapomnieć o niezdrowych pokusach. Przy czym podkreślam słowo „zbilansowana”, bo na diecie kopenhaskiej, 1000 kalorii, Dukana i tym podobnych to się zwyczajnie nie uda i znaczenie będzie miała tylko silna wola.


To nie oznacza, że całkowicie neguję sens istnienia cheat meal. Każdemu zdarza się odstępstwo od diety, celowe lub nie. Czasami w braku laku trzeba zjeść coś niezdrowego i jeśli zdarzy się to raz na miesiąc, nie powinniśmy mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Jeśli czasem mamy sięgamy po coś, co wykluczyliśmy – nic strasznego się nie dzieje. Najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą. Jeśli raz na rok chcę iść z chłopakiem na pizzę, to idę. Jeśli przez tydzień chodzi za mną budyń czekoladowy, to w końcu go robię. Piwo raz na półtora miesiąca też nie jest wielką tragedią. Kawałek ciasta na święta - czemu nie? Jeśli potrzebujesz trzech kostek czekolady w niedzielne popołudnie do kawy, to bierz i rozkoszuj się nimi :)

***

Dbam o zdrowie, szanuję swoje ciało, ale jednocześnie nie jestem dla siebie zbyt surowa i staram się nie przeginać w drugą stronę  – bo wszystko jest dla ludzi :)

czwartek, 19 grudnia 2013

Brzuch, biceps i nowy plan treningowy

Uff! Ostatnio jestem tak zajęta, że możliwość stworzenia posta staje się luksusem. Postanowiłam w końcu pochwalić się trochę częściami ciała, z których jestem najbardziej zadowolona i którym siłówka nieźle dała w kość. Biceps, górna część pleców i brzuch bardzo mi się podobają, chociaż chcę wyciągnąć z nich jeszcze więcej - zwłaszcza z brzucha! Do czerwca chcę już dobrze zarysowaną kratkę.

Łydki i uda też są niczego sobie :)

Z pośladkami nadal nie jest wystarczająco dobrze, tak samo jak z dolną częścią pleców. Nad tymi mięśniami muszę jeszcze ostro popracować. 


Ładnie, ładnie - ale niewystarczająco dobrze. Dwa pierwsze przy napiętych mięśniach, ostatnie w stanie rozluźnionym. Dużo pracy jeszcze przede mną.


Połowa pleców to może nie jest najlepsza forma pokazania ciała, ale niekoniecznie chcę się chwalić tym, że jedno ramię i obojczyk jest wyraźnie wyżej od drugiego. Na co dzień niezauważalne, przy napince rzuca się w oczy w sposób wręcz karykaturalny. Nevermind.



Potreningowa pompa, ale nie ukrywam, że na co dzień "górki" wyglądają równie dobrze ;). Łokieć jest cofnięty, dlatego ręka wygląda na dziwnie krótką. Chyba jutro dodam zdjęcia zrobione normalnie z większej odległości i przy okazji "w spoczynku", dla lepszego porównania.

***

Od stycznia zaczynam nowy trening, zaczerpnięty również z SFD. Szkoda mi odrzucać poprzedni, bo dawał fajne efekty i mnóstwo satysfakcji, ale moje ciało zdecydowanie potrzebuje czegoś nowego, jakiegoś bodźca do rozruchu. Jeśli nowe ćwiczenia się nie sprawdzą, to spróbuję wrócić do dotychczasowego programu, ale tylko ze zwiększonym obciążeniem. Ale jestem dobrej myśli i nie mogę się doczekać, aby wykonywać nowe ćwiczenia!

DZIEŃ 1

1. przysiad klasyczny (3 x 10, 90 sek. przerwy) 
2. MC Romanian (3 x 10, 90 sek.) 
3. wspięcia ze sztangą na barkach (3 x 10, 60 sek. stopy na krążkach), 
4. wyciskanie żołnierskie (3 x 10, 60 sek.) 
5. wyciskanie leżąc (3 x 10, 60 sek.) 
6a. podciąganie hantli wzdłuż tułowia (3 x 10, 2 hantli jednocześnie, do szyi, zatrzymanie w górze na 2 s 
6b. uginanie ramion ze skrętem (3 x 10, stojąc) 
(60 sek przerwy między obwodami) 

DZIEŃ 2

1. thrusters (3x10 , 60 sek przerwy) 
2. wypady dalekie (3x10/ na nogę , 60sek) 
3. wiosłowanie hantelką w opadzie tułowia (3 x 10/ na rękę, 60sek) 
4a. wznosy bokiem (3x10 , 60sek przerwy między odwodami, /ręce minimalnie ugięte w łokciach) 
4b. wznosy bokiem w opadzie tułowia (3x10, /ręce ugięte w łokciach) 
5. plank (1 x max) 
6. wznosy bioder (3 x 10, z obciążeniem, 30 sek.) 
superseria wytrzymałościowa (5 obwodów, przerwa max 60 sekund między obwodami), 
a. pompki przy ścianie/ damskie/ męskie x 5 
b. brzuszki -nogi na krześle, kąt prosty x 20 
c. przysiady bez obciążenia 30 sekund (tempo bardzo szybkie). 

DZIEŃ 3 

1. snatch jedną ręką 3 x 10 na każdą rękę (90sek) 
2a. martwy na prostych nogach ze sztangielkami (3 x 10, 90 sek) 
2b. przysiad plie (3 x 10, szeroki ze sztangielką) 
3a. wiosłowanie sztangą w opadzie (3 x 10, 60 sek. ) 
3b. wyciskanie sztangielek na skośnej w górę (3 x 10); 
4a.wznosy kolan w zwisie 3 x 10 
4b.woodchopper 3 x 10 (na każdą stronę) 
4c.jeżyki 3 x 10. 
(60sek przerwy między obwodami). 
obwodówka wytrzymałościowa (docelowo 5 obwodów, 1 min przerwy miedzy obwodami) 
7 przysiadów, 7 wypadów (na nogę), 7 przysiadów z wyskokiem, 7 wypadów (na nogę). 

A póki co, w sobotę wracam do domu na święta i do 6 stycznia będę wykonywać treningi Zuzki Light. 

***

Z uwagi na ostatnią awarię gadżetu Obserwatorów Google, pomna, że podobna rzecz znowu może się zdarzyć, dodałam na blogu opcję obserwowania przez Bloglovin' (na samej górze w kolumnie bocznej). Zapraszam do śledzenia mnie na tej platformie :)

  Follow on Bloglovin

niedziela, 15 grudnia 2013

Starcie micelarnych bliźniaków - Tołpa vs BeBeauty

Od dawna wiadomo, że płyny micelarne marek własnych kilku sieci marketów mają składy praktycznie identyczne jak micel firmy Tołpa - na tej liście znajduje się również biedronkowy płyn BeBeauty. Zużyłam mnóstwo butelek micela BeBeauty, jeszcze przed zmianą składu (czy on w ogóle nastąpił?), a kiedy nadarzyła się okazja na kupno płynu Tołpy w promocyjnej cenie, sięgnęłam po niego bez wahania. Nie tylko dlatego, że jest szeroko chwalony - ale również po to, by porównać oba produkty. Skoro składy są takie same, powinny działać tak samo, prawda? A może jednak nie? Czy warto zapłacić więcej za Tołpę, czy lepiej zostać przy tanim BeBeauty? Moje zdanie poznacie, czytając poniższą recenzję. 

Co?
Tołpa Dermo Face Physio Płyn micelarny / BeBeauty Płyn micelarny

Gdzie?
Hebe, Superpharm, tolpa.pl / Biedronka

Za ile?
27,99 zł / 4,99 zł (200 ml)

Oba płyny są hypoalergiczne, polecane są dla skóry wrażliwej, do demakijażu zarówno twarzy, jak i oczu.


OPAKOWANIE

Opakowania różnią się kształtem, ale pojemność jest taka sama (200 ml). Zamknięcie również - otwieramy produkt, naciskając jedną stronę nakrętki. Bardzo wygodne rozwiązanie, chociaż czasami zdarzało mi się zapominać o zamknięciu klapki, gdyż nawet otwarta nie rzuca się w oczy - raz skończyło się to wylaniem większości produktu. W otworzenie kosmetyku trzeba włożyć trochę siły, nie powinny więc otworzyć się same np. podczas podróży.

Żadna butelka nie ma szczególnych wad, ale dla mnie tutaj wygrywa Tołpa, z tego względu, że opakowanie jest bardziej stabilne, a przy okazji szata graficzna jest bardziej estetyczna niż w przypadku micela BeBeauty. 


ZAPACH I KONSYSTENCJA

Konsystencji nie ma co komentować, bo oba produkty nie wyróżniają się spomiędzy innych miceli - są jak woda.

Różnica pojawia się natomiast przy zapachu. Płyn micelarny Tołpy ma dość intensywny, świeży, słodkawy, kwiatowy zapach. Płyn Be Beauty pachnie dużo delikatniej, ale jednocześnie mniej przyjemnie - trochę ostrzej, bardziej chemicznie.



DZIAŁANIE

Tołpa podbiła moje serce delikatnością, efektywnością i wydajnością. Zazwyczaj zmywam tusz do rzęs i kredkę dwufazówką, ale musiałam parę razy sięgnąć po Tołpę i spisała się na medal, ani trochę nie podrażniając oczu. BeBeauty za to jest winny szczypaniu, licznym łzom i czerwonej skórze na powiekach. Ze skórą na reszcie twarzy było lepiej - oba płyny obeszły się z nią subtelnie, nie uczuliły, nie wywołały pieczenia ani uczucia ściągnięcia.


Oba micele bardzo dobrze radzą sobie z makijażem twarzy, a więc usunięciem podkładu, pudru, pomadek, także produktów wodoodpornych - nie ma mowy o żadnym niedomyciu, w tej kwestii ogłaszam remis. Tołpa jednakże z demakijażem radziła sobie o wiele szybciej, jak również potrzeba było mniej płynu, by osiągnąć zadowalający efekt (czyli czysty wacik). Co za tym idzie, jej wydajność również była większa. Nie znaczy to, że BeBeauty znikał za szybko czy był ślamazarny - usuwał makijaż bezproblemowo, bez tarcia skóry, przytrzymywania wacików i tym podobnych nadprogramowych czynności, a wydajność była raczej średnia. O ile jednak płynowi BeBeauty mogę dać za te aspekty czwórkę z plusem, tak Tołpie należy się szóstka. 


Tołpa dawała mojej skórze również uczucie świeżości i faktycznie czystości, którego nie zapewniało BeBeauty - owszem, odświeżał, usuwał zanieczyszczenia, ale po jego użyciu na twarzy zostawała lekko klejąca warstewka oraz wrażenie nie do końca domytej buzi (mimo że była dobrze oczyszczona) - użycie żelu do twarzy po całej operacji było koniecznością. 

SKŁAD


Składy, jak widać, są bardzo podobne, ale nieidentyczne - kilka składników się nie pokrywa, inne zastosowane są w zmienionej kolejności. Po kolei jednak, rozpiszę skład z Tołpy, następnie uwzględnię składniki występujące w BeBeauty. 

Poloxamer 184 - substancja myjąca - usuwa zanieczyszczenia z powierzchni skóry; emulgator O/W, składnik umożliwiający powstanie emulsji; pełni rolę modyfikatora właściwości reologicznych (czyli poprawia konsystencję powodując wzrost lepkości) w preparatach myjących, zawierających anionowe substancje powierzchniowo czynne, dzięki tworzeniu tzw. mieszanych miceli; bardzo łagodna dla skóry i błon śluzowych. 
Polysorbate 20 - substancja myjąca; emulgator O/W, składnik umożliwiający powstanie emulsji; bezpieczna dla skóry.
Disodium Cocoamphodiacetate - bardzo łagodna dla skóry substancja myjąca, usuwa zanieczyszczenia z powierzchni skóry.
Propylene Glycol - hydrofilowa substancja nawilżająca skórę, bezpieczny dla organizmu przy stężeniu do 50% w gotowym kosmetyku, ale może powodować podrażnienia na skórze chorobowo zmienionej. 
Peat Extract - ekstrakt z torfu - działa przeciwzapalnie, bakteriobójczo i ściągająco.
Sodium Hyaluronate - (brak w płynie BeBeauty) - kwas hialuronowy, substancja hydrofilowa, tworzy na powierzchni skóry film, który wiąże wodę. W efekcie ogranicza utratę wody i zapewnia odpowiednie nawilżenie. 
Sodium Chloride -  wpływa na konsystencję kosmetyków myjących - powoduje wzrost lepkości.
Disodium EDTA - zwiększa trwałość kosmetyku, zapobiega zmianom barwy oraz konsystencji produktu gotowego. Nie należy stosować w czasie przyjmowania leków/suplementów zawierających cynk, żelazo, miedź czy glin, jak również w trakcie ciąży i laktacji. 
Sodium Citrate - zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność. Regulator pH
Sodium Hydroxide (brak w płynie BeBeauty) - regulator PH
Citric Acid - zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność, regulator pH
Parfum - substancja zapachowa
Methylparaben, Propylparaben, Methylisothiazolinane  - substancje konserwujące, uniemożliwiają rozwój i przetrwanie mikroorganizmów w czasie przechowywania produktu. 

Dodatkowo w płynie BeBeauty znajdziemy:

Panthenol - hydrofilowa substancja nawilżająca, ma działanie przeciwzapalne, przyspiesza procesy regeneracji naskórka. 
Malva Sylvestris Flower Extract - wyciąg z kwiatu ślazu dzikiego, zawiera substancje nawilżające i odżywcze. 


PODSUMOWANIE

BeBeauty znakomicie radzi sobie z demakijażem twarzy, a jego dodatkowym atutem jest niska cena. Nie można zarzucić mu braku skuteczności. Tołpa jednak poza usuwaniem makijażu zapewnia skórze kilka elementów "ekstra", za które moim zdaniem warto dopłacić. Może niekoniecznie regularną cenę - ale już w promocji warto po nią sięgnąć. Ja ten micel uwielbiam! 

środa, 11 grudnia 2013

Na luzie: list do Mikołaja i pomoc dla psiaków!

Zbliżająca się Gwiazdka to okazja do podzielenia się kilkoma marzeniami prezentowymi :) zawrę tu te, o których wiem, że nie dostanę ich na tegoroczne święta – w tym roku poprosiłam rodziców o kilka książek, kalendarz i portfel (tak, ten kupiony w tym roku już niezbyt zachęcająco wygląda…), ale lista rzeczy, które chciałabym mieć, jest dłuższa. Właściwie to sporo pominęłam ;)


1)      Titanic: The Ship Magnificent Volume 2 – w tom pierwszy wsiąkłam i chłonę go, jak tylko wracam do domu rodzinnego i znajduję chwilę odpoczynku. Każdy akapit to porcja bezcennych informacji na temat statku. Po drugim tomie, w którym opisane są wnętrza (pierwszy dotyczy konstrukcji), spodziewam się jeszcze więcej. Poza tym ze względu na swoją wagę (prawie 2,5 kg) The Ship Magnificent może robić za broń masowego rażenia. I like it.
2)      Joyland, Stephen King – jestem w tyle z kingowymi powieściami i chciałabym to jak najszybciej nadrobić, zaczynając właśnie od tego tytułu. Niestety książki Kinga mają kosmiczne ceny (ten komentarz głupio wygląda dla pozycji znajdującej się między Kilianem a książką wartą od 150 w górę) i póki co nie widzę możliwości kupna bez okazji, jeśli nie natrafię na promocję.
3) Bio-Essence, Bio Platinum BB Cream - BB, który zgarnia ochy i achy, chciałabym go spróbować. Ale może zamiast rzucania się na pełną wersję, Mikołaju, przyniesiesz mi próbeczkę?  
4)      Amber Oud, Kilian (jak marzyć, to po całości) lub Alien Sunessence Edition Or d’Ambre, Thierry Mugler (po Essence Absolue moja ulubiona wersja Aliena). Tak naprawdę jest wiele innych perfum, które chętnie zobaczyłabym w kolekcji – np. Ange ou Demon czy Hypnotic Poison, nie mówiąc o połowie zapachów Serge Lutens – ale nie mogę ich wszystkich tu zamieścić ;) 
5)      Moja obsesja na punkcie pomadek trwa, wobec czego chciałabym się dowiedzieć, co jest takiego w mazidłach MAC, że wszyscy je uwielbiają. 
6)      Problem ze sztangą jest taki, że obecnie nie mam dla niej miejsca w pokoju. Nie pogardzę za to dodatkowymi talerzami do hantli, najlepiej 4x5 kg
7)      O kettlebellu myślę od jakiegoś czasu. Interesują mnie nowe możliwości ćwiczeń, jakie daje ten przyrząd. Do uzgodnienia pozostaje jednak waga, spotykam się z różnymi opiniami na ten temat i nie wiem, czy lepiej wybrać 8, czy od razu 12 kg.

A teraz rzecz po stokroć ważniejsza! 

Tablica.pl organizuje akcję karmienia psów (a od wczoraj również i kotów) ze schronisk. Zasady są proste: raz dziennie klikamy "nakarm" w ogłoszeniu konkretnego psa/kota. Kiedy kość się zapełni, a więc pies/kot zostanie "nakarmiony", Tablica.pl przekaże danemu schronisku 20 kg karmy. To nic nie kosztuje, zajmuje chwilę i nie trzeba wypełniać żadnych formularzy, więc zapraszam do wzięcia udziału w akcji! Klikać można do 18 grudnia.


Pamiętajcie, że to nie jedyna forma pomocy dla zwierząt - każde schronisko chętnie przyjmie od Was stare koce, ręczniki, karmę, smycze czy zabawki, jak również po prostu darowiznę. 

niedziela, 8 grudnia 2013

Zuzki Light treningi bez obciążenia - ZWOWy #33 i #18

O Zuzce Light pisałam na blogu już niejednokrotnie i zawsze pozytywnie. Mimo, że obecnie poświęcam swój fitnessowy czas na trening siłowy, chętnie wracam również do ćwiczeń z nią - zwłaszcza na czas powrotu do domu rodzinnego, gdzie nie mam dostępu do hantli. Zamiast użyć braku ciężarów jako wymówki, odpalam jeden z wielu treningów Zuzki, w których nie potrzeba obciążenia. Wbrew pozorom wystarczy 15-20 minut odpowiednich ćwiczeń, by potwornie się zmęczyć, poczuć wszystkie mięśnie i osiągnąć dobre zdrowotne, jak i wizualne rezultaty.

Same ZWOWy mają oczywiście różny poziom trudności, jak również można je dostosować do własnych możliwości. Dzisiaj chcę opisać dwa - jeden stosunkowo łatwy, drugi wykańczający. 

ZWOW #33
Sexy Spy Workout

Jest to AMRAP, czyli robimy tyle rund, ile zdążymy w ciągu 15 minut. Ja bardzo często macham ręką na ograniczenie czasowe i jeśli w momencie dźwięku dzwonka oznaczającego koniec jestem w połowie rundy, to decyduję się ją skończyć.


1. Side lunge burpee - x10, wykonujemy burpee, ale zamiast wyskoku robimy wykroki w bok;
2. Pulse squat jump - 10 powtórzeń, z tym, że robimy 10 płytkich przysiadów, potem podskok, kolejne 10 przysiadów, podskok - i tak 10 razy;
3. James Bond Lunge - wykroki ze skrętem ciała raz w jedną, raz w drugą stronę - można sobie utrudnić , dokładając niewielkie obciążenie typu 2 kg - 10 powtórzeń.
4. Side plank leg lift - plank na jednym boku z przenoszeniem nogi do przodu i do tyłu - 15 powtórzeń na każdą nogę.

W ciągu 15 minut daję radę zrobić 3,5 rundy (czyli zazwyczaj kończę czwartą już poza czasem). Trening jest stosunkowo prosty, nie ma w nim żadnych wyjątkowo męczących czy trudnych technicznie ćwiczeń, ale i tak daje w kość. Problemy może sprawić ostatnie ćwiczenie ze względu na konieczność utrzymania równowagi; uważam jednak, że jest dobrym wyborem dla początkujących.

W tym treningu najbardziej pracują uda i pośladki: najpierw 100 pulse squats, a zaraz po nich wykroki - to bolesne, acz skuteczne połączenie.

Cały trening wraz z pokazaniem techniki każdego z ćwiczeń:


ZWOW #18

Jedynym potrzebnym sprzętem jest krzesło. To morderczy i dość długi trening (jak na Zuzkę nawet bardzo długi!). Cztery ćwiczenia, pięć rund do wykonania w jak najszybszym czasie, nie ma się co oszukiwać - jest naprawdę ciężko. Początkowo zakładałam, że zrobię trzy i wystarczy, ale zaparłam się i ukończyłam wszystkie pięć :)

Pot leje się strumieniami (zdecydowanie bardziej niż przy jakimkolwiek innym ZWOWie), brakuje tchu, ramiona krzyczą z bólu. Nawet Zuzka pod koniec musi robić dłuższe przerwy. Zuzce wykonanie wszystkich ćwiczeń zajęło 28 minut; mój czas był podobny, ale nie znam go dokładnie, bo ostatnią rundę robiłam już z wyłączonym filmikiem. 


1. Burpee step up - robimy burpee, po czym wchodzimy na krzesło - 5x każdą nogą
2. Round kick back lunge - wykonujemy zamach nogą nad oparciem krzesła, następnie wykrok w tył - 15x każdą nogą
3. Inverted leg extension - pozycja jak do planka z nogami na krześle, unosimy nogę, opuszczamy i zginamy do boku - 20x, raz jedną, raz drugą nogą
4. Tricep dips - ćwiczenie podobne do pompek w podparciu tyłem, ale mamy zgięte nogi i raz unosimy jedną, raz drugą - 30x, przy czym Zuzka w kolejnych rundach dzieli to ćwiczenie na trzy części i robi 10 - odpoczynek - kolejne 10 itd. 

Nie poleciłabym tego treningu początkującym, ale jeśli spróbujecie i okaże się zbyt trudny, warto spróbować ułatwień - damskie pompki przy burpees czy zrobienie trzeciego ćwiczenia na podłodze. Ja przy pierwszym ćwiczeniu do końca robiłam pompki klasyczne, ale za to odpuściłam wyskoki i od razu przechodziłam na krzesło. 

Pracuje całe ciało, ale największy wycisk dostają mięśnie ramion.

Cały trening wraz z pokazaniem techniki ćwiczeń:


Polecam wypróbować! Skończycie ledwo żywe, ale satysfakcja z wykonanego treningu będzie ogromna! :)

Chciałybyście poczytać o innych ZWOWach?

czwartek, 5 grudnia 2013

Spalanie na zimno - intensywne serum Eveline

Lubię produkty Eveline do pielęgnacji ciała. Lubię smarować swój brzuch specyfikami, które mają wpłynąć na przyspieszenie utraty tkanki tłuszczowej w tymże rejonie. Lubię testować nowości. Dlatego, kiedy na drogeryjnych półkach pojawiło się Intensywne serum redukujące tkankę tłuszczową, do tego w promocji, bez większego zastanowienia wrzuciłam je do koszyka. Jeśli chcecie wiedzieć, jak sobie poradziło i czy warto wydać na nie trochę więcej pieniędzy, niż wydaje się zazwyczaj na evelinowe kosmetyki - zapraszam do lektury. 

Co? Eveline, Slim Extreme 4D, Intensywne serum redukujące tkankę tłuszczową
Gdzie? Wszelkie drogerie od Rossmanna przez Naturę do Superpharm
Za ile? Ok. 22zł/150ml

POSŁUCHAJMY PRODUCENTA
Intensywne serum zwalcza odkładający się tłuszcz, zwłaszcza w obrębie brzucha. Innowacyjna technologia wyszczuplająca A SizeDown gwarantuje intensywną redukcję podskórnej tkanki tłuszczowej, zwłaszcza w obrębie fałdów brzusznych, powodując szybką utratę centymetrów w obwodzie ciała, rzeźbiąc wcięcie w talii i nadając sylwetce kształt klepsydry.
Efekt 4D:
- zmniejsza obwód brzucha o 1 rozmiar,
- wyraźnie wyszczupla,
- zwalcza cellulit,
- działa do 48 godzin.


OPAKOWANIE

Typowa dla smarowideł Eveline tubka o rzucającym się w oczy designie, porządnym zamknięciu na klapkę, wystarczająco miękka, aby bez problemu wydobyć z niej produkt, a w odpowiednim momencie - przeciąć. Wszelkie informacje w sieci sugerują, że ma pojemność 250ml, ale to bzdura - serum jest mniejsze niż inne produkty Eveline i w opakowaniu mamy go jedynie 150ml.

ZAPACH I KONSYSTENCJA

Zapach niewyczuwalny.

Konsystencja lekka, niezbyt gęsta, ale i nielejąca. Serum gładko sunie po skórze i bardzo dobrze, ale nie od razu, się wchłania - masaż z nim jest przyjemnością. Nie pozostawia na skórze klejącej warstwy.

DZIAŁANIE

Umówmy się - producent obiecuje cuda na kiju. O ile ze zwalczaniem cellulitu można się zgodzić, to serum samo w sobie nie zmniejszy rozmiaru brzucha o jeden rozmiar, o wyrzeźbieniu wcięcia w talii nie mówiąc. Od tego są ćwiczenia - albo narzędzia chirurgiczne, jeśli wolimy usunąć sobie parę żeber.

Wracamy do rzeczywistości - serum ma wspomagać utratę tkanki tłuszczowej u osoby przestrzegającej czystej diety i regularnie ćwiczącej. I tutaj się zgodzę - bo faktycznie pomaga i przyspiesza wyszczuplenie. Aby zobaczyć efekty, producent zaleca używanie produktu dwa razy dziennie przez miesiąc - ja dostrzegłam wyraźną różnicę po jakichś trzech tygodniach używania, tłuszczu faktycznie było mniej, choć wątpię, aby ktoś poza mną tę różnicę dostrzegł. Uprzedzam, że tyczka ze mnie i być może ktoś trochę grubszy straciłby tej tkanki więcej. 


Poza tą główną cechą serum również nawilża. Skóra jest miękka, gładka, ujędrniona

Produkt cechuje również efekt chłodzący. Zazwyczaj uciekam od chłodzących kosmetyków, wybieram te, które rozgrzewają - ale w tym przypadku chłód nie był przejmujący, niekomfortowy, wręcz przeciwnie, serum chłodzi niezbyt mocno, ale odczuwalnie i całkiem przyjemnie - a psychika dodatkowo odbiera ten bodziec jako "tak, to działa!".

SKŁAD


Aqua - woda
Butylene Glycol - substancja odpowiedzialna za prawidłowe nawilżenie skóry, ułatwia penetrację innych substancji w głąb skóry; także rozpuszczalnik; może podrażniać, powodować pokrzywkę i świąd. Nie stosować w czasie laktacji i ciąży!
Globularia Cordifolia Callus Culture Extract - ekstrakt z kulnika sercolistnego, koi i regeneruje skórę, spowalnia procesy starzenia, pomaga zwalczać cellulit;
Zingiber Zerumber Extract - ekstrakt z imbiru cytwarowego, działa antyseptycznie 
Caffeine - kofeina, redukuje nadmiar tkanki tłuszczowej, wykazuje działanie wyszczuplające, poprawia krążenie zwiększając przepływ krwi w naczyniach krwionośnych, wspomaga w wydalaniu toksyn z organizmu i usprawnia funkcjonowanie tkanki łącznej;
Centella Asiatica Leaf Extract - ekstrakt z trawy tygrysiej, wzmacnia włókna elastyczne skóry, stymuluje jej ujędrnianie;
Glycerin - substancja nawilżająca;
Alcohol - środek rozpuszczający, konserwujący i dezynfekujący;
Sodium Polyacrylate - tworzy na powierzchni skóry i włosów hydrofilowy film; nawilża, zmiękcza i wygładza. 
Paraffinum Liquidum - emolient tłusty; tworzy na powierzchni skóry warstwę okluzyjną, która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni;
Trideceth-6 - substancja myjąca, emulgator;
Hyaluronic Acid - kwas hialuronowy, posiada bardzo dobre własności nawilżające i chroniące naskórek przed utratą wody; nietoksyczny, niedrażniący i nie uczulający;
Vitis Vinifera Seed Oil - olej z pestek winogron, emolient tłusty; tworzy na powierzchni skóry warstwę okluzyjną, która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni;
Cyperus Esculentus Tuber Extract - ekstrakt z bulwy cibory jadalnej, przeciwutleniacz, uelastycznia skórę i spowalnia procesy jej starzenia;
Xanthan Gum - naturalny zagęstnik;
Cetearyl Alcohol - emolient tłusty; tworzy na powierzchni skóry warstwę okluzyjną, która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni;
Sodium Salicylate - substancja konserwująca, uniemożliwia rozwój i przetrwanie mikroorganizmów w czasie przechowywania produktu. Jego dopuszczalne maksymalne stężenie w gotowym produkcie to 0,5% w przeliczeniu na kwas salicylowy.
Lecithin - nawilża; również emulgator i stabilizator emulsji
Silica - stabilizator emulsji, przedłuża trwałość kosmetyków, zapobiega przed rozwarstwianiem. .
Malus Domestica Fruit Cell Culture Extract - ekstrakt z komórek macierzystych jabłoni domowej, opóźnia procesy starzenia się skóry, stymuluje jej regenerację, zwalcza cellulit;
Laminaria Hyperborea Extract - wyciąg z alg o działaniu silnie nawilżającym 
Betaine - substancja silnie nawilżająca
Menthol - zapewnia efekt chłodzenia 
Panthenol - substancja nawilżająca, wykazuje działanie przeciwzapalne, przyspiesza procesy regeneracji naskórka, nadaje skórze uczucie gładkości; także humektant (zapobiega krystalizacji)
Allantoin - substancja aktywna, działa przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia, wspomaga procesy regeneracji i odbudowy naskórka, stymuluje proces gojenia się ran. Działa silnie nawilżająco;
Polysorbate 20, PEG-20 Glyceryl Laurate - emulgatory
Tocopherol - hamuje procesy starzenia się skóry wywoływane, wzmacnia barierę naskórkową, co utrudnia wnikanie substancji obcych i zapobiega podrażnieniom; wpływ na poprawę nawilżenia skóry, zapobiega powstawaniu stanów zapalnych, wzmacnia ściany naczyń krwionośnych i poprawia ukrwienie skóry.
Linoleic Acid - nawilża skórę; także emulgator
Retinyl Palmitate - forma witaminy A, ma działanie przeciwstarzeniowe
Parfum - substancja zapachowa
DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiasolinone - substancje konserwujące, maksymalne stężenie tej drugiej to 0,0015%.
Methyloisothiazolinone - substancja konserwująca, jej maksymalne stężenie w kosmetyku to 0,01%
Hexyl Cinnamal, Linalool, Hydroxycitronellal, Limonene - substancje zapachowe 

O SKŁADZIE
  
Na moje niewprawne oko - nie jest źle, w składzie jest sporo ekstraktów i substancji aktywnych, nie wrzucono zbyt dużo syfu, ale Butylene Glycol na drugim miejscu mnie niepokoi. Możliwe, że to on wywołał u mnie silny świąd na brzuchu - ale nie mam jeszcze wystarczających dowodów. 


PODSUMOWANIE

Serum działa, a jego użytkowanie jest miłym rytuałem - tym dwóm rzeczom nie można zaprzeczyć. Niestety mina rzednie, kiedy patrzymy na cenę - 22zł za 150ml, podczas gdy inne sera Eveline kosztują w granicach 16-17zł za 250ml, to sporo. Taka pojemność wystarcza na miesiąc, i to w przypadku, gdy używamy kosmetyku na jedną część ciała, przy połączeniu brzuch+uda zniknie o wiele szybciej. 

Jeśli spotkam to serum na promocji, chętnie kupię je ponownie (i przy okazji sprawdzę, czy to ono powoduje swędzenie) - ale jego cena regularna jest moim zdaniem zbyt wysoka. W końcu to tylko pomocnik w dążeniu do celu, który prędzej czy później możemy osiągnąć same.